M.L. Stedman, Światło między oceanami
Światło między oceanami to dramat dwóch
matek i jednego dziecka. Hannah i Isabel. Ich losy splotły się ze sobą raniąc
niewymownie i jedną, i drugą. Obie pragnęły zostać matkami. Obie doświadczyły
bólu po stracie dziecka. Obie życie by oddały za swoje dziecko.
Hannah urodziła piękną, zdrową
córeczkę. Grace była owocem zakazanej miłości. Jej wyboru nie zaakceptował ani
ojciec, ani mieszkańcy małej miejscowości, w której mieszkali. Wystarczył jeden
incydent, który zamienił życie Hannah w piekło. Nie ma nic gorszego, niż
zaginięcie dziecka. Czy żyje? Czy ktoś się nią zaopiekował? Czy nikt jej nie
krzywdzi? Gdzie jest? I najważniejsze pytanie: kiedy odzyska swoją córeczkę?
Isabel była niezmiernie szczęśliwą
kobietą, gdy została żoną Toma. Bez chwili wahania wypłynęła za nim na niezamieszkaną
wyspę, na której Tom pracował jako latarnik. Ich życie było idylliczne i
poukładane. Wydawać by się mogło, że mieli bardzo dużo. Ale do szczęścia
zabrakło im dziecka. Isabel była w ciąży trzy razy. Żadnej z nich nie donosiła.
Nie potrafiła uporać się z bólem. Trzy razy to samo. Najpierw nadzieja, a
późnej cierpienie. Gdy do brzegu przybiła łódka, w której Tom znalazł zwłoki
mężczyzny i kwilące niemowlę, Isabel odebrała to jako dar losu. Dopiero co
straciła swoje trzecie dziecko, a tu taka niespodzianka! To przecież
przeznaczenie, że dziewczynka przeżyła. I tak w głowie Isabel zrodził się
pomysł, aby dziecko zatrzymać. Przecież nikt
się o tym nie dowie. Przecież mogła urodzić nieco wcześniej. Przecież to
szansa, która może się już nigdy więcej nie powtórzyć. Lucy była nadzieją i prezentem
za te wszystkie przepłakane noce.
Pragnienie bycia matką przesłoniło
Isabel to, co dobre i właściwe. Owładnięta obsesyjnie myślą, że oto w końcu będzie miała dziecko nie potrafiła myśleć rozsądnie. Absolutnie nie dopuszczała do siebie tłumaczeń Toma, że
to nie w porządku. Nie mogą sobie ot tak przywłaszczyć cudzego dziecka.
Przecież jego matka pewnie odchodzi od zmysłów! Trzeba ją odnaleźć i oddać jej
dziecko.
A jednak uległ. Przystanął na plan
Isabel i zamiast powiadomić ląd o całym zdarzeniu wysłał wiadomość, że Isabel
urodziła dziecko, obyło się bez komplikacji i pomoc lekarza jest zbędna.
Sielanka trwała do czasu wyprawy na
ląd. To miała być krótka przerwa, podczas której zamierzali ochrzcić Lucy.
Zmierzając do kościoła usłyszeli historię o Hannah. Tom po raz kolejny próbował
nakłonić Isabel, aby do wszystkiego się przyznali. Bezskutecznie. Po powrocie z
wojny (mowa o I WŚ) Toma dręczyły demony. Teraz zaczął dręczyć go kolejny… To nie mogło skończyć się dobrze.
Światło
między oceanami to pięknie napisana powieść o
szczęściu, które w każdej chwili można utracić. To książka również o tym jak cienka jest granica między dobrem i złem. Nawet, jeśli podejmujemy decyzję kierując się pozornie
dobrem, komuś innemu wyrządzamy krzywdę. A niektóre krzywdy ciężko jest
wynagrodzić. Bo jak zrekompensować matce cztery lata rozłąki z dzieckiem?
Pewnych relacji już się nie odbuduje. Pewnych rzeczy już się nie nadrobi. I
Tom, i Isabel byli dobrymi ludźmi, a jednak przyczynili się do tragedii. Nawet
ich gotowość do przyjęcia zasłużonej kary nie zniweluje szkód, które
wyrządzili.
Książka bardzo mnie poruszyła. Tu wszyscy bohaterowie
zasługiwali na szczęście, a niestety nie było im ono dane. Bardzo współczułam
Hannah, gdy wariując latami czekała na cudowny powrót Grace. Bardzo
współczułam też Isabel, szczególnie po trzecim poronieniu i w momencie, gdy zabierano od niej Lucy. Potrafię zrozumieć
postępowanie Toma. Najpierw nie chciał pozbawiać swojej kochanej Izzy
szczęścia, które odnalazła w tej małej dziewczynce wyrzuconej przez morze. Nie
mógł się również pogodzić z tym, że istnieje pogrążona w depresji kobieta, której ktoś zabrał dziecko. Może, gdyby Tom potrafił uciszyć w sobie wyrzuty sumienia on, Izzy i
mała Lulu z latarni zawsze byliby szczęśliwą rodziną... Ale nie był do tego
zdolny. Nie był w stanie uwolnić się od myśli, że to dziecko ma
przecież matkę. W końcu trzeba ponieść konsekwencje własnych wyborów i Tom doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tu już nie ma dobrej decyzji. Cokolwiek postanowi zrani jedną z kobiet.
Czasami ciężko jest podjąć jakąś decyzję i fajnie, że ta książka opisana jest na takich historiach dzięki czemu ludzie mogą być przygotowani na różne okoliczności. Często ranimi ludzki, często wybieramy źle.. jednak każda decyzja jest lekcją dla nas. Chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńMiłego zaczytania się:) To wartościowa książką, do której z pewnością co jakiś czas będę wracać. Pozdrawiam :)
UsuńJa czytałam tę książkę kilka lat temu i już wtedy bardzo mi się spodobała. Z chęcią do niej wrócę. Oczywiście ekranizację widziałam i płakałam jak bóbr, bo przecież to jest naprawdę wzruszająca historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Filmu jeszcze nie widziałam, ale mam w planach. Podejrzewam, że też łez nie będę w stanie powstrzymać. Pozdrawiam :)
Usuń