Przejdź do głównej zawartości

Od tej pory jego imię to Walker.

Adam Ubertowski, Syndykat
Co ma zrobić ze sobą człowiek, który jest totalnie zagubiony i opuszczony przez wszystkich? Jak ma sobie wytłumaczyć to wszystko? Jakie zabójstwo? Jak mógł zostać skazany za coś, czego nie popełnił? I ten adwokat. Pewnie idealista … Podjął się przegranej sprawy bez perspektyw zarobienia na niej. To dzięki adwokatowi Kinsky tak szybko wyszedł na wolność.

Ale co zrobić z tą wolnością? Nie ma żadnych szans na powrót do dawnego życia. Jego przełożeni już się o niego nie upomną, choćby chcieli. Kto da mu szansę nie zważając na to, że odsiadywał wyrok za morderstwo? A przyjaciele? Przecież powiadomił ich kiedy wychodzi. Nie przyszedł nikt. I ta pogarda strażnika więziennego. Aż tu nagle ….

Nagle pojawia się bardzo luksusowe auto, z którego wyskakuje świetnie ubrany facet, który usłużnie odbiera od Kinsky’ego jego torbę i nonszalancko otwiera przed nim drzwi limuzyny. Jak nie skorzystać w takiej sytuacji z okazji, która spadła mu jak manna z nieba?

Gdy wsiadł do limuzyny zaczęły się pytania. Pytania, które w większości pozostawały bez odpowiedzi. I przerażenie. Skąd ci ludzie wiedzą o nim wszystko? Czyżby to oni sfingowali zabójstwo, proces i jego uwolnienie? Ale dlaczego? I kolejne przerażenie. Jeśli tak, to jaką władzą dysponują ci ludzie? Kim są? Dlaczego wybrali właśnie jego?

Tajemniczy Syndykat. Wiadomo o nim jedynie, że żadne pieniądze nie są dla niego przeszkodą i że mają niemalże (jak nie całkowicie) nieograniczoną władzę. Perspektywa przystąpienia do Syndykatu i zarobienie niewyobrażanie (jak dla niego) wielkich pieniędzy jest kusząca. Ale nie dlatego Kinsky włączył się do gry. On już innej perspektywy nie miał. Od tej pory jego imię to Walker.

Walker to agent na miarę słynnego 07. Może nawet i lepszy. Inteligentny, błyskotliwy, opanowany, potrafiący szybko podejmować słuszne decyzje, waleczny, a przede wszystkim bez względu na wszystkich i na wszystko dążący do celu. Ma zadanie i musi je wykonać. Do samego końca. Największa trudność polegała na tym, że mając szczątkowe informacje o co tak naprawdę chodzi i z kim przyjdzie mu się zmierzyć  musiał najpierw poukładać wszystkie elementy tej arcytrudnej układanki. Układanki, która wychodziła poza granice własnego podwórka. Nie wspominając już o super gadżetach, które zawsze dawały mu przewagę nad wrogiem.

Syndykat to świetnie napisana powieść sensacyjna. Brawura, wartka akcja, niebanalna intryga, zagadkowość, zgrabne dialogi, plastyczność opisów. To wszystko dało powalający efekt i sprawiło, że naprawdę ciężko było oderwać się od lektury. Tak naprawdę nic nie zostało powiedziane wprost. Niepewność towarzyszy nam do ostatniej strony, przez co czytelnik nie traci zainteresowania książką, bo przecież wszystko już się wyjaśniło. Guzik. Nie wszystko. I to może być świetna podstawa do kolejnych części. Prawdę mówiąc, gdyby pojawiła się kontynuacja przygód Kinsky’ego vel Walker’a bardzo chętnie sięgnęłabym po nią.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Oficynka.

Komentarze

  1. Kto wie, może i spodobałby mi się "Syndykat".

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam już o tej książce i mam taki sprytny plan: może kupię Tacie pod choinkę od Mikołaja (był grzeczny w tym roku), a później pożyczę od niego?!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce, ale przyjrzę jej się bliżej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie znam tej ksiazki, ale być może wkrótce się to zmieni.:)

      Usuń
    2. To przyjemnego zaczytania się życzę :) Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Raczej nie sięgam po powieści sensacyjne, ale Przyznam szczerze, że ta wydaje się całkiem ciekawa. Nie mam pojęcia jak czułabym się gdybym została wsadzona do więzienia za coś czego nie zrobiłam, a potem uwolniona. Tylko co mi z tej wolności kiedy życia już nie odzyskam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka świetnie pokazuje, jak ludzie u władzy sterują naszym życiem, a my nawet nie mamy o tym pojęcia. Polecam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #246

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian Od wydawcy: Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, należą do „straconego pokolenia”: pokolenia, którego młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej. Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal prosto ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 192 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga