Przejdź do głównej zawartości

Kino #18



„Wysoka dziewczyna” to kino wzruszające i wstrząsające zarazem. Akcja dzieje się wkrótce po zakończeniu II wojny światowej. W Leningradzie. Miasto, po słynnym oblężeniu, jest totalnie wyniszczone. Ci, którzy przetrwali próbują powoli zaczynać życie od nowa. Choć nie jest to łatwe. Głód nadal króluje. Koszmarne warunki mieszkaniowe doskwierają niemalże wszystkim. Warunki w szpitalu są równie okropne. I w szpitalu właśnie pracuje wysoka dziewczyna. To Ija (Viktoria Miroshnichenko) zwana przez wszystkich „tyczką”. Ija pracuje jako sanitariuszka, ale nie zawsze miała ten komfort, żeby pracować na szpitalnej sali. Wcześniej była na froncie, z którego została odesłana z poważnym urazem i … Paszką. Tak, Ija zaopiekowała się malcem. Obiecała to jego matce, Maszy (Vasilisa Perelygina), która z frontu nie została odwołana. Czy Ija okazała się dobrą opiekunką dla Paszki?

Wojna minęła. Zostały jej skutki. Przepełnione sale szpitalne okaleczonych ludzi. Przepełnione domy okaleczonych ludzi. Okaleczonych i fizycznie, i psychicznie. Reżyser filmu (Kantemir Balagov) skupia się na dramacie tych dwóch kobiet, które los połączył ze sobą już na zawsze. I niemalże z każdym kadrem dokłada widzom emocji. Więcej i więcej. Nawet wtedy, gdy już wydaje się, że repertuar został wyczerpany.

Masza. Dla mnie to ona jest najbardziej skrzywdzoną. Pozbawiona tego, co było dla niej najważniejsze. Próbuje wybrnąć z katastrofalnej dla niej sytuacji i wpada na jedno rozwiązanie. Rozwiązanie irracjonalne, ale… Ale ona wszystko zaplanowała w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko przemyślała. I miała narzędzie, aby wyegzekwować to, co sobie założyła. Była w tym bezwzględna. W ogóle nie liczyła się z uczuciami i emocjami innych. A te emocje aż kipiały…

Ale ten film ma jeszcze jednego bohatera. To lekarz wojskowy, Nikolay Ivanovich (Andrey Bykov). I obraz, który niezwykle mnie uderzył, a raczej dwa tak boleśnie kontrastujące ze sobą obrazy. Ivanovich w mundurze wydający polecenia na oddziale i Ivanovich w domu w znoszonej koszuli, w znoszonym swetrze. W szpitalu, mimo głodu i zmęczenia, to człowiek podejmujący często trudne decyzje i z misją do wykonania. Poza szpitalem to człowiek zmęczony i przegrany. Człowiek nie łudzący się nadzieją, że wszystko jakoś się ułoży…

„Wysoka dziewczyna” to film, który pozostanie w mojej głowie długo i do którego kiedyś na pewno wrócę. Gdy emocje nieco opadną.




Komentarze

  1. Rzadko niestety mam okazję by zobaczyć film rosyjski, ale tytuł będę pamiętała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie obejrzeć ten wstrząsający film.

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany. Chciałabym zobaczyć ten film niemal natychmiast. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jak na razie nie miałam okazji zobaczyć ten film, choć chciałam od pierwszego trailera, który swoją drogą wyświetlił mi się przez przypadek.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam o tym filmie- bardzo przejmujący obraz świata po II wojnie światowej... chyba jednak nie dla mnie. Za dużo emocji;/
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś... gdy będziesz miała możliwość dawkować sobie te emocje... Film trwa 2 godziny i 20 minut, a w kinie nawet nie zauważyłam kiedy to minęło.

      Usuń
  6. Kurcze, opowiedziałaś to tak, żeby w gruncie rzeczy niewiele powiedzieć i teraz zaraz chciałabym film obejrzeć, tylko gdzie???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo, bardzo pilnowałam się, żeby za dużo nie napisać :)

      Usuń
  7. Wojna mineła...są nadal jej skutki...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #258

Graham Masterton, Susza Od wydawcy: Przerażająca wizja świata bez wody. San Bernardino w Kalifornii dotyka susza w samym środku wyjątkowo upalnego lata. Skorumpowani politycy cynicznie wykorzystują sytuację dla własnych celów i odcinają wodę najuboższym dzielnicom, w których mieszkają podopieczni Martina Makepeace’a (byłego żołnierza marines, a obecnie pracownika opieki społecznej). W mieście wybuchają zamieszki, których policja nie jest w stanie opanować. Na dodatek córka Martina jest bardzo chora, a jego syn zostaje niesłusznie aresztowany za gwałt i zabójstwo. Martin nie ma wyboru i musi uciec się do drastycznych środków, żeby ratować swoją rodzinę. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 352 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu.

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga