Przejdź do głównej zawartości

Kalendarium #24

9 kwietnia 1887 urodził się w Warszawie Konrad Tom, a właściwie Konrad Runowiecki. Konrad Tom używał pseudonimu "Tim-Tom". Był związany ze sceną kabaretu dwudziestolecia międzywojennego. Był autorem tekstów czy piosenek kabaretowych, które cieszyły się dużą popularnością. Był mężem Zuli Pogorzelskiej.





Komentarze

  1. Świetny pomysł z tym kalendarium. Uwielbiam oprócz Windsorów, Średniowiecza także Międzywojnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Międzywojnie to mój ulubiony okres historyczny :)

      Usuń
  2. Przyznam, że nie znam tej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam jego żonę, ale samego Konrada Toma nie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również pierwszy raz czytam o tej postaci. Muszę nadrobić braki swojej wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Konradzie Runowieckim, dlatego cieszę się, że trafiłam na Twój post.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam ani pana Toma, ani jego twórczości, czas to chyba nadrobić ;)
    Piękne kwiaty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a te kwiaty długo zachowują świeżość, a co za tym idzie, można się nimi długo cieszyć :)

      Usuń
  7. Bardzo lubię dwudziestolecie międzywojenne, barwna epoka. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #246

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian Od wydawcy: Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, należą do „straconego pokolenia”: pokolenia, którego młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej. Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal prosto ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 192 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga