Przejdź do głównej zawartości

można osiągać więcej i więcej i więcej w innej dziedzinie, niż malarstwo i literatura



Anna Kamińska, Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak
Wydawnictwo Literackie (2015)


Życiorys Simony Kossak zafascynował mnie tym, że można w nim odnaleźć połączenie atmosfery kilku epok. Właśnie epok. To jest nieprawdopodobne, jak biografia człowieka urodzonego w 1943 roku zahacza o tak wiele diametralnie różnych rzeczywistości. 
I właśnie klimat tych różnych epok i różnych światów, które składały się na życie Simony w swojej książce pięknie opisała Anna Kamińska. Chociaż autorka postawiła przed sobą trudne zadanie (bohaterka, którą sobie wybrała nie należała do łatwych) to w mojej opinii wywiązała się z tego zadania doskonale. Bo właśnie taka według mnie była Simona Gabriela Kossak – niełatwa, pełna sprzeczności, barwna, wyjątkowa, żyjąca na swoich zasadach, zdeterminowana, zaskakująca, szokująca, fascynująca i drażniąca, samotna w domu rodzinnym pełnym ludzi, a szczęśliwa i spełniona na Dziedzince w puszczy, krytykowana i chwalona, zbuntowana, uparta, apodyktyczna i potrafiąca odpuścić …


Zaczynając od początku, a więc od samych narodzin bohaterki. Jakież było rozczarowanie, kiedy zamiast męskiego potomka, który w przyszłości miał przejąć schedę po wielkich malarzach Kossakach na świat przyszła dziewczynka, która co najwyżej może zostać pisarką (co też byłoby kontynuacją rodzinnej tradycji). Simona, kolejne pokolenie w rodzie Kossaków, mimo niedawno zakończonej wojny, okupacji a w panującej szarej rzeczywistości PRL-u była wychowywana zgodnie z manierami sprzed wojny w takim stopniu, w jakim pozwalały na to realia. Czasem ma się wrażenie, że więcej uwagi przywiązywano do tego, aby dziecko siedziało prosto przy stole trzymając pod pachami encyklopedie, niż okazanie dziecku miłości i akceptacji. Wokół ciężkie i raczej ponure czasy powojenne. Dawna Polska odeszła bezpowrotnie. Wydawać by się mogło, kto w takiej sytuacji męczy dzieci przedwojenną kindersztubą? Należy cieszyć się tym, że po wyniszczającej okupacji wszyscy cali i zdrowi w jednym domu, że do posiłku mogą zasiąść przy jednym stole. Okazuje się, że niekoniecznie. I wcale nie mam na myśli tego, że ciężkie czasy zwalniają człowieka z zasad dobrego wychowania. 


Zgodnie z przedwojenną zasadą panującą w tak zwanych dobrych domach córki siadały do stołu w wieku siedmiu, ośmiu lat i wtedy zaczynały się uczyć dobrych manier. Wcześniej natomiast na hasło Jerzego „Dzieci, buda!”, Simona wraz z siostrą wchodziły pod stół albo znikały ojcu z pola widzenia. Obiad jadły w dziecinnym pokoju z guwernantką. Kiedy już dorosły i usiadły z rodzicami w jadalni, na środku stołu mosiężny dzwonek z rączką, którym ich matka przywoływała służącą w białym fartuszku.


Życie małej Simony ograniczało wiele reguł, które później zaważyły na jej dorosłym życiu. Za Anną Kamińską przytoczę jeszcze jeden fragment, który zdaje się doskonale tłumaczyć jej późniejsze życie pod prąd.


Pouczenia Marii z Colonna Walewskich Wielkopolskiej, wyroczni w sprawach obyczajów towarzyskich, w rodzaju: „Obcuję z ludźmi jak najmniej, by zachować odrębność, odmienność swoją. To jedynie stanowi wartość. Kto dużo obcuje, z konieczności staje się w końcu podobnym do szarego ogółu”, wbijano jej do głowy.


Biografia napisana przez Annę Kamińską pokazuje, że Simona potrafiła zachować swoją odrębność niemalże w każdym aspekcie swojego życia. Zawsze inaczej. Zawsze na przekór. Ileż razy miała to udowodnić. Nie wszyscy w jej uporze i konsekwencji w działaniu widzieli pozytywną stronę. Raczej mówili, że jest nieprzejednana i apodyktyczna, że nie jest odporna na krytykę, że nie przyjmuje żadnych argumentów, jeżeli to ona ich nie sformułowała.


Wracając do młodości Simony… Zaraz po maturze zdawała do Szkoły Teatralnej, ale ostatecznie została studentką polonistyki. Po pierwszym roku nie wróciła na studia tylko zatrudniła się  w Instytucie Zootechniki w Balicach. Dopiero później postanowiła jeszcze raz ubiegać się o indeks i została przyjęta na biologię (dopiero za drugim podejściem). Zdawała również na historię sztuki, ale nie przeszła egzaminów. Jej kręta ścieżka uczelniana pokazuje, że szukała swojego talentu, szukała tego, czemu mogłaby się oddać z takim samym zamiłowaniem, jak wielcy artyści z jej rodziny swoim talentom. Myślę, że musiała mieć wtedy w sobie sporo odwagi, żeby przyznać się przed sobą i przed innymi, że polonistyka to nie jest to, że lepiej zrezygnować ze studiów, zamiast tkwić w miejscu, w którym nie chce się być, zamiast ten czas, który może przeznaczyć na poszukiwania swojej drogi marnować na coś, czego nie chce. Okazało się, że biologia to jest to, że można osiągać więcej i więcej i więcej w innej dziedzinie, niż malarstwo i literatura.


Dyplom ukończenia studiów w kieszeni i zaczyna się kolejny etap w życiu Simony. Zaskakujące jak to los czasem za nas podejmuje decyzje i z perspektywy czasu okazuje się, że te decyzje były dobre. Simona wcale nie marzyła o tym, aby po studiach wyjechać do Białowieży i zamieszkać w leśniczówce bez wody i prądu na ponad trzydzieści lat. Wiedziała jedno: chce żyć blisko przyrody i obserwować dzikie zwierzęta. W Białowieży znalazła się trochę przez przypadek. Tak się ułożyło, że w miejscu, do którego chciała uciec z Krakowa, czyli w Bieszczadach nie otrzymała w tamtym czasie żadnej propozycji pracy.


Kiedy okazało się, że w Bieszczadach kobiet nie chcieli, Simona poszła w ślady Elżbiety Kossak, która zawsze walczyła o swoje, i pojechała do Warszawy porozmawiać o pracy w Bieszczadach w Ministerstwie Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego. „I ponieważ nigdy nie należałam do osób, które sobie od razu odkładają sprawy, które są nie do załatwienia, to się dopchałam do ministerstwa, i wtedy u pana profesora Tadeusza Szczęsnego, byłego konserwatora głównego, zaczęłam żebrać (…), że ja chcę pracę w Bieszczadach, i on potraktował to normalnie. Zresztą w tym czasie już było wiadomo, że ma powstać Bieszczadzki Park Narodowy, w perspektywie roku, dwóch. „Jak już będzie ten park, to my Panią zatrudnimy na kustosza, niech pani gdzieś sobie znajdzie [jakąś pracę] na międzyczas””. 


W przypadku Simony Kossak ten międzyczas trwał ponad 30 lat i nigdy nie dobiegł końca. Przeprowadzka do Białowieży zapoczątkowała niezwykły okres w jej życiu, pełen owocnej pracy naukowej, miłości, przyjaźni, przygód, otwartych możliwości popularyzacji świata przyrody i okres walki o tę przyrodę. Potrafiła o niej opowiadać w sposób niebanalny, niesztampowy i ciekawy.
 
Całość opowieści o niezwyczajnym życiu Simony z tych Kossaków uzupełniona jest znakomitymi czarno-białymi zdjęciami, które jeszcze bardziej oddają niesamowity nastrój panujący w życiu Simony Kossak.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #258

Graham Masterton, Susza Od wydawcy: Przerażająca wizja świata bez wody. San Bernardino w Kalifornii dotyka susza w samym środku wyjątkowo upalnego lata. Skorumpowani politycy cynicznie wykorzystują sytuację dla własnych celów i odcinają wodę najuboższym dzielnicom, w których mieszkają podopieczni Martina Makepeace’a (byłego żołnierza marines, a obecnie pracownika opieki społecznej). W mieście wybuchają zamieszki, których policja nie jest w stanie opanować. Na dodatek córka Martina jest bardzo chora, a jego syn zostaje niesłusznie aresztowany za gwałt i zabójstwo. Martin nie ma wyboru i musi uciec się do drastycznych środków, żeby ratować swoją rodzinę. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 352 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu.

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)