Przejdź do głównej zawartości

w pewnym momencie sama droga stała się dla Poolmana ważniejsza, niż jej cel

Jeremy Poolman, Droga z kości, Podróż do mrocznego serca Rosji.


Obraz Władimirka Izaaka Lewitana jest punktem wyjścia podróży, jaką odbył Jeremy Poolman. Wywarł na autorze tak wielkie i niesamowite wrażenie, że postanowił polecieć do obcego sobie kraju i ruszyć właśnie tą drogą. Co takiego Lewitan przeniósł na płótno, że Anglik po obejrzeniu go kupił bilet lotniczy do Moskwy? Co takiego Poolman zobaczył w tym pejzażu, że postanowił przebyć tę drogę? Co wspólnego z tym wszystkim ma zmarły przyjaciel Poolmana, buddysta Maks? Tego wszystkiego możemy dowiedzieć się z jego książki, która jest bardzo osobistym dziennikiem z podróży.

„Patrz na mnie – zdawała się mówić droga – wiesz, dokąd prowadzę? Widzisz te biedne dusze, w kajdanach, udręczone, z każdym krokiem coraz bardziej oddalające się od swych domów, rodzin, z każdym krokiem coraz bliższe mroźnych bram piekła? I czy słyszysz duchy szepczące w tym małym lasku?” Podszedłem jeszcze bliżej i przyłożyłem ucho do płótna, ale oczywiście nie mogłem usłyszeć nic prócz ciszy, ponieważ farba, płótno i rama milczą tak samo jak ziemia. Dochodził do mnie jedynie zapach farb olejnych położonych przez malarza.

Jeremy Poolman nieczego nie usłyszał, ale poczuł impuls, który zawiódł go na Władimirkę.

Każdy rozdział to nowa historia, nowi ludzie, nowe miejsca, nowe emocje i nowe obserwacje. Prawdę mówiąc jestem pod wrażeniem, że autor wiedziony jakąś tylko sobie znaną siłą wewnętrzną poleciał do totalnie obcego sobie kraju nie znając nawet języka. Oczywiście rozumiem, że włada językiem, którym posługuje się już mnóstwo osób na całym świecie, ale i tak jestem pod wrażeniem. Zresztą sam Poolman niejednokrotnie wspomina w książce, że kompletnie nie rozumiał, co do niego mówiono w języku rosyjskim. Mało tego. Nie bardzo znał samą Rosję i jej mieszkańców. Sam przyznawał się do tego, że wiedzę o danym miejscach czerpał jedynie z przewodnika. To przewodnik miał poprowadzić go na początek drogi zesłańców do gułagów i to przewodnik miał doprowadzić go do końca tej drogi.

Z każdą przeczytaną stroną dochodziłam do przekonania, że w pewnym momencie sama droga stała się dla Poolmana ważniejsza, niż jej cel. Niestrudzenie podążał na wschód od Moskwy. Jak przemierzał Władimirkę? Pociągiem, wypożyczonym samochodem, autobusem, pieszo i autostopem. Czy osiągnął swój cel? Tak. Dotarł tam, gdzie być może pradziadek jego przyjaciela, Maksa, spoglądał w niebo i tęsknił za domem i życiem, które stracił bezpowrotnie. Składając właśnie w tym miejscu pomarańczową szatę buddysty Maksa symbolicznie połączył pokolenia i oddał hołd zmarłym. Jakże byłoby wspaniale, gdyby Maks był tu razem z nim. Planowali przecież wspólnie przemierzyć tę drogę. Nie zdążyli. Jeremy docierając do symbolicznego dla nich miejsca spełnił swój obowiązek i wyświadczył przysługę swemu nieobecnemu już wśród żywych przyjacielowi. W książce znajdziemy refleksje nie tylko na temat współczesnej Rosji, ale będziemy cofać się wraz z autorem do czasów dawnych i dawniejszych. Poznamy historię słynnego pejzażysty, Izaaka Lewitana, którego obrazem przedstawiającym drogę z cerkwią w oddali zachwycił się Jeremy Poolman. Czytając tę książkę poznamy wybrane fakty z życia wielkich przywódców Związku Radzieckiego, ale i z życia wielkich artystów rosyjskich. Poznamy również niezwykłe historie zwykłych mieszkańców dawnego Związku Radzieckiego i dzisiejszej Rosji. Przeczytamy o carskiej Ochranie, bolszewickiej Czeka, które przekształciło się w NKWD, a później w KGB. Poznajemy historię niektórych zesłanych i dalszego losu ich najbliższych. Oj, jakże łatwo było o oskarżenie i osądzenie. Jak długą trzeba było przebyć drogę do miejsca zesłania, z którego nie było ucieczki, z którego tylko nielicznym udało się powrócić. Wybrańcy losu powracali do miejsc, z których znikali błyskawicznie, ale nie do życia, w którym już nie potrafili się odnaleźć.

Razem z tym nietypowym podróżnikiem zwiedzamy Moskwę z jej Łubianką, która stanowiła początek Władimirki. To tu zapadały wyroki skazujące na zesłanie do gułagu. Poszukujemy wraz z nim Cmentarza Nowodziewiczego w Moskwie, na którym spoczywa Izaak Lewitan. Stąpamy razem z nim po Placu Czerwonym i razem z nim zwiedzamy muzeum na mrocznej Łubiance. Z Dworca Kurskiego wyruszamy dalej i poznajemy historię miast odwiedzanych przez naszego wędrowca. Docieramy razem z nim najpierw do Włodzimierza, później do Niżnego Nowogrodu, które jeszcze kilkanaście lat temu było miastem zamkniętym. Następnie przez tatarski Kazań i Omsk do Jekaterynburga, miasta, w którym dokonano morderstwa na rodzinie carskiej. Wreszcie docieramy do Tomska. Jesteśmy u celu.
Obraz Izaaka Lewitana, który towarzyszył autorowi podczas jego wędrówki po Władimirce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga

Aktualnie czytam #246

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian Od wydawcy: Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, należą do „straconego pokolenia”: pokolenia, którego młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej. Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal prosto ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 192 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.