Przejdź do głównej zawartości

nie zapominajmy o tych, którzy zostali obok nas

Jarosław Iwaszkiewicz
Brzezina
Staś, Oleńka, Bolesław … Najważniejsi bohaterowie opowiadania Iwaszkiewicza, o których myślałam jeszcze długo po przeczytaniu Brzeziny
Stanisław i Bolesław, bracia, którzy są tak odmienni, że trudno szukać między nimi podobieństwa. Równie odmienne były ich doświadczenia, które ukształtowały ich rozbieżne podejście do sprawy ostatecznej, jaką jest śmierć człowieka. Stanisław, śmiertelnie chory, ostatnie tygodnie życia spędza żyjąc bardzo intensywnie. Czerpie przyjemność z każdego dnia, z każdego kontaktu z drugim człowiekiem, zachowuje się głośno (śpiewa, gra na fortepianie, którego sprowadzenie do leśniczówki było niemałym przedsięwzięciem), jakby cały czas chciał zaznaczyć, że on jeszcze jest obecny, że on jeszcze żyje. Nie karmi się złudzeniami, że wszystko będzie dobrze. Doskonale zdaje sobie sprawę, że lekarze wypisali go z sanatorium, ponieważ nie ma już dla niego ratunku. Stanisław nie boi się mówić otwarcie, że przyjechał do brata umrzeć, mimo że bardzo chce żyć.

Stanisław przyjeżdża do leśniczówki w momencie, kiedy dom ogarnięty jest żałobą. Od śmierci Basi, żony Bolesława, minęło już trochę czasu, a  on cały czas przeszyty był ogromnym smutkiem i nie pogodził się z pustką. Cały czas pogrążony był w marazmie i otępieniu. A przecież ma dla kogo żyć. Pod jego opieką została córeczka, Oleńka. Staś od razu nawiązał doskonały kontakt z małą bratanicą. Nie szczędził jej czasu, uwagi, rozmów, czułości, żartów … To wszystko, co dziewczynka utraciła wraz ze śmiercią matki, a czego nie potrafił dać jej ojciec, który na całe dnie potrafił przepadać w lesie. Pobudką dla Bolesława stała się dopiero śmierć Stasia.

Dla mnie najważniejsze co wynoszę z tego opowiadania to nauka, że nawet wtedy, kiedy nie wiadomo jak bardzo cierpimy po stracie ukochanej osoby, jak bardzo zatraciliśmy się w smutku i żałobie nie zapominajmy o tych, którzy zostali obok nas. Szczególnie, kiedy bardzo nas potrzebują, bo już nikogo innego nie mają. W Brzezinie najbardziej mnie uderzyła samotność Oleńki, którą ojciec zaniedbał po śmierci Basi. Mała Ola przyszła z głębi domu. Miała niebieskie, nieco wystraszone oczy. Dźwigała w ręku lalkę, dość obskubaną. W milczeniu dygnęła przed stryjaszkiem.

- Boże! Jakaż ogromna – zawołał Stanisław. Bolesław nic nie mówił. – Ale lalkę ma straszną! (…)Bór pozbawiony był w tej stronie poszycia i Staś, opowiadając z ożywieniem o swojej podróży, widział, jak bledziutka sukienka Oli migała pomiędzy pniami. Zatrzymał się na chwilę.
- Tak ją puszczasz samopas? – zagadnął starszego brata. Ten wzruszył ramionami.

Może przyjazd i śmierć Stasia była potrzebna właśnie dlatego, żeby Bolesław w końcu się ocknął?


Komentarze

  1. Nie słyszałam wcześniej o tym opowiadaniu i kiedy rozpoczęłam czytanie tego posta od razu myślałam o wycofaniu się z podejścia do utworu, bałam się, że będzie za smutny. Ale doczytawszy wpis do końca stwierdzam, że ten smutek może mieć w sobie coś pokrzepiającego, więc może jednak warto sięgnąć po "Brzezinę"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dopiero teraz zabrałam się za to opowiadanie. Postanowiłam poznać lepiej twórczość Iwaszkiewicza po przeczytaniu jego dzienników :)
      Miłego dnia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)