Przejdź do głównej zawartości

Czy iluzja pokoju uspokoi sumienia

Robert Harris, Monachium
Czy można napisać świetną fabularyzowaną powieść historyczną o dwudniowym spotkaniu szefów rządów? Można. Udowodnił to Robert Harris, który w swojej książce zatytułowanej Monachium przybliża czytelnikowi układ monachijski z 1938 roku. To właśnie spotkanie Chamberlaina, Daladiera, Hitlera i Mussoliniego stało się kanwą fabuły. Ale od początku…

Wrzesień 1938 roku. W Europie panuje napięta atmosfera. Lada dzień może wybuchnąć wojna. Szefowie rządów najsilniejszych europejskich państw wymieniają się do chwila depeszami. Później zamiast depeszy pojawia się ultimatum. To już nie przelewki. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny i Niemcy ogłaszają mobilizację. A jak Niemcy ogłoszą mobilizację to nowa wojna gwarantowana.

Brytyjski premier wziął na swoje barki odpowiedzialność za wszystkich Europejczyków, których za wszelką cenę chciał uchronić przed groźbą kolejnej wojny. No właśnie! Czy na pewno taka taktyka była słuszną? Przecież doskonale powinien być świadomy tego, że jak odpuści w sprawie Czechosłowacji, Hitler będzie miał zakusy na więcej i więcej. Lebensraum był ciągle zbyt wąski. Przecież hitlerowskie Niemcy permanentnie krzyczały, że przestrzeni życiowej im mało! A Paul Hartmann miał nawet na to dowód!

I tu pojawia się pierwszy fikcyjny bohater. To młody Niemiec niegdyś sympatyzujący z hasłami wygłaszanymi przez Hitlera. Do czasu! Paul Hartman to obecnie niemiecki dyplomata, a zarazem aktywny działacz hitlerowskiej opozycji. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Niemcy zmierzają w złą stronę. Obserwuje, jak Hitler z każdym kolejnym wystąpieniem, z każdym kolejnym przemówieniem pełnym pasji przyciąga do siebie coraz więcej zwolenników. Doskonale zdaje sobie sprawę, że krytyka Hitlera jest niewskazana. Każde wypaczenie jest tępione. Gestapo czuwa nad prawomyślnością obywateli… Ale najstraszniejsze jest to, że Hitler ma w sobie wielką siłą. Potrafi zawładnąć duszami i umysłami innych. Do tego jest świetnym aktorem. Zawsze wie, jaką maskę w danej sytuacji założyć, jaką pozę przyjąć… Gdyby Hartmannowi udało się porozmawiać w cztery oczy w premierem Wielkiej Brytanii… Czy Hugh Legat domyśli się, że Paul próbuje nawiązać z nim kontakt? Gdyby Chambarlain wiedział, że już od kilku lat funkcjonuje obóz koncentracyjny Dachau… A to tylko przedsmak.

I tu pojawia się drugi fikcyjny bohater. To młody Anglik pracujący w Foreign Officce. W administracji piastuje stanowisko nie byle jakie, bo jest prywatnym sekretarzem premiera. Zachowawczy, nie wychylający się poza ogólnie przyjęte ramy, stonowany, znający swoje miejsce w szeregu. Do czasu! Gdy nadszedł odpowiedni moment podjął ryzyko. Czy było warto? Gdy wrócił do domu, nie miał złudzeń, że tak naprawdę z Monachium wrócili z niczym.

Monachium to pozornie przewidywalna powieść. Oczywiście wiadomo, czego dotyczy układ monachijski z września 1938 roku i jakie decyzje zapadną. Harris jednak fantastycznie przelał na papier atmosferę tamtych dni. Fenomenalnie wykreował zarówno historycznych, jak i fikcyjnych bohaterów. Przeniósł nas choć na chwilę do tamtego świata. Pozwolił nam być świadkami zakulisowych rozmów czołowych europejskich polityków. Wodził nas za nos, gdy Gestapo dreptało po piętach podejrzanym i niepewnym elementom. Pokazał, jaką siłą dysponował Hitler. I nie ma tu na myśli siły fizycznej. To człowiek bez skrupułów i tak pewny swego. To człowiek tak głęboko wierzący w swoje słowa, że potrafił przekonać do swoich racji rzesze innych. To człowiek mający w sobie coś takiego, że traci się przy nim całą swą pewność. Paul Hartmann miał okazję się o tym przekonać.

Książka Roberta Harrisa to niesztampowa lekcja historii. Rzetelność autora jest imponująca. Ale to też książka skłaniająca do refleksji. Słabszy zawsze będzie traktowany z góry przez silniejszego. Przecież reprezentantów Czechosłowacji, którzy także przybyli do Monachium nie dopuszczono nawet do głosu. Ba! Trzymano ich w izolacji. A to przecież cała sprawa toczyła się o odłączenie części ich państwa i przyłączenie jej do Trzeciej Rzeszy! Decyzje zapadły poza nimi. Czy utrzymanie pokoju za wszelką cenę do zawsze dobry pomysł? Czy polityka ustępstw to dobry wybór? Czy iluzja pokoju uspokoi sumienia tych, którzy decydowali w imieniu milionów Europejczyków? Czyż historia nie jest nauczycielką życia? I w końcu dlaczego Chamberlain nie wyciągnął wniosków w kolejnym wrześniu? Ostatnie pytanie to już trochę poza powieścią.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Albatros.


Komentarze

  1. Świetna książka, pokazująca kulisy historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, super przedstawił tę historię - sama byłam oczarowana tą powieścią. Fajnie przygotowana, ciekawa i nieszablonowa. Chociaż „Vaterland” bardziej mi się podobał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Vaterland" już za chwilę zacznę czytać :) Sugerując się Twoją opinią specjalnie zaczęłam od "Monachium" :)

      Usuń
  3. Zwrócę uwagę na ten tytuł. Fabuła mnie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie coś dla mnie, uwielbiam książki z historią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie będziesz zawiedziona lekturą :)

      Usuń
  5. Ujęłaś mnie już pierwszy akapitem!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #246

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian Od wydawcy: Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, należą do „straconego pokolenia”: pokolenia, którego młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej. Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal prosto ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 192 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga