Przejdź do głównej zawartości

Pojawi się ich tyle, że Szacki przestanie wierzyć w cokolwiek i komukolwiek.


Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy


„Ziarno prawdy” to druga część trylogii kryminalnej z prokuratorem Teodorem Szackim w roli głównej. Teodor Szacki. Na prowincji znalazł się, bo tak jakoś wyszło. W Sandomierzu akurat mieli wolny etat, a on bardzo chciał opuścić Warszawę. Chciał zacząć wszystko od nowa. W nowym miejscu, w nowym środowisku, ale w starej profesji. Szybko okazało się, że Sandomierz jest dla niego zbyt powolny, zbyt ciasny, zbyt nudny. Prowincja. Sielanka. Monotonia. Znudzenie. Na prawdziwe morderstwo raczej nie ma co liczyć. Taka sytuacja nie sprzyjała psychice Szackiego. Przez głupi romans stracił wszystko. I nie potrafił odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji. Był sam. Bez żony. Bez córki. Totalnie sam. Nie mógł nawet rzucić się w wir pracy, bo w pracy wszystkie sprawy były tak pospolite, tak trywialne. Do czasu…

Do czasu kiedy pojawił się pierwszy trup. I to nie byle jaki. Znalazło się i domniemane narzędzie zbrodni. I to nie byle jakie. Zamordowana. Anioł tryskający uśmiechem każdego dnia. Kobieta z sercem na dłoni. Szczęśliwa żona szczęśliwego męża odnoszącego sukces za sukcesem. Kto mógł zrobić coś takiego? Pojawia się pierwsza rysa na nieskazitelnym obrazie prowincjonalnego Sandomierza. Pojawi się kolejna i kolejna. Pojawi się ich tyle, że Szacki przestanie wierzyć w cokolwiek i komukolwiek. Przedtem jeszcze popełni mnóstwo błędów. Szukał nie tam gdzie trzeba. Dał się zwieść. Dał się zmanipulować. Zapomniał o tym, że czasem nie warto silić się na filozofię i spektakularne wyjaśnienia. Czasem po prostu wystarczy skupić się na rzeczach najprostszych i jak najbardziej przewidywalnych. Dlaczego postąpił inaczej? Dlaczego ciągle coś nie dawało mu spokoju? Coś, czego żadną siłą nie potrafił określić? Bo ciągle coś nie pasowało. Ciągle coś mu umykało…

O fabule pisać więcej nie będę z wiadomych względów. „Ziarno prawdy” to rewelacyjny, znakomity i zgrabnie napisany kryminał. Kryminał ze sporą dozą niewygodnej historii i niewygodnej charakterystyki polskiego społeczeństwa i polskiej prowincji. Kryminał rozprawiający się ze stereotypami. Kryminał ze świetnie nakreślonymi bohaterami. Pomijając już Szackiego… Cynicznego, czasem aroganckiego, czasem błyskotliwego, piekielnie inteligentnego, dość przystojnego, tajemniczego… Drugoplanowe postaci też są ciekawe i intrygujące. Najbardziej (dla mnie oczywiście) inspektor Leon Wilczur. Na pierwszy rzut oka antypatyczny, odrażający wręcz, ale … i zaskakujący w pewnych sytuacjach. Jego opanowanie, celność wniosków, cierpliwość i autokontrola. A jak się okazało jego historia do najłatwiejszych nie należała…

Ale bohaterem tej powieści jest też miasto. Sandomierz. Miasto w całej swej okazałości. Ze swoimi wspaniałymi zabytkami, żyjące swoim powolnym tempem, miasto serialowego ojca Mateusza. Ale to też miasto ze swoim mrocznym obliczem, ze swoją posępną historią, o której nie mówi się głośno i do której nie chce nikt wracać…

Komentarze

  1. Nie czytałam pierwszego tomu, ale możliwe, że kiedyś nadrobię tę trylogię. Lubię ten gatunek, a recenzja zachęca.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przepadłam. Cała trylogia już na półce czeka :)

      Usuń
  2. Wiem kogo ta trylogia może zainteresować. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za autorem, a Sandomierz kojarzy mi się tylko z ojcem Mateuszem, czyli niezbyt dobrze. Nie jestem przekonana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze zmienisz zdanie :) Niebawem napiszę o całej trylogii :)

      Usuń
  4. Chcę przeczytać tę trylogię, przynajmniej pierwszą część 😉
    Pozdrawiam
    subjektiv-buch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi również ta książka przypadła swego czasu do gustu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś sobie upatrzyli ten Sandomierz na miejsce zbrodni i scenarzyści i pisarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno piękny jest :) W Sandomierzu jeszcze nie byłam. Wszystko przede mną :)

      Usuń
  7. Przeczytałem kilku polskich pisarzy kryminalnych i stwierdziłem - nigdy więcej. Przeczytałem Miłoszewskiego - i to samo (Bezcenny). Ale wreszcie obejrzałem film "Ziarno Prawdy" i zdziwiłem się nie tylko tym, że kryminał jest sprawnie nakręcony (Borys Lankosz umie robić kryminały), ale też zainteresowałem się książką. Muszę przeczytać (jak otworzą biblioteki)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bezcennego" akurat nie czytałam. Może kiedyś...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #246

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian Od wydawcy: Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, należą do „straconego pokolenia”: pokolenia, którego młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej. Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal prosto ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 192 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga