„Pan T.” w reżyserii Marcina Krzyształowicza, bo o nim dziś mowa, to kino nieoczywiste. To kino, w którym nieustannie przeplatają się dwa światy. Ten wyimaginowany przez pisarza, i ten rzeczywisty. Nierealny i realny. I szara rzeczywistość Warszawy lat 50.-tych. To film przepełniony czarnym humorem i ciętą ripostą.
To czasy ciężkie i trudne. Miasto dopiero co podnosi się z ruin, ale … Pałac Kultury i Nauki, ten dar Związku Radzieckiego już dominuje nad otaczającymi go budynkami. A ten, kto choćby myśli o wysadzeniu go w powietrze jest niespełna rozumu. Czyżby?
Bo takie myśli krążą po głowie Pana T. Ale nie, nie jest on wariatem. Powiedziałabym raczej, że jest jak najbardziej normalny. A zachować normalność w tak absurdalnym świecie to nie lada wyczyn. Pan T. jest także odważny. Ma odwagę powiedzieć „nie”. I nie boi się ponieść konsekwencji swojego „nie”. Nawet wtedy, gdy cena jest bardzo wysoka…
Bo jaki los czeka pisarza w kraju, w którym żadne wydawnictwo nie chce wydawać jego powieści? W przypadku Pana T. nawet nie chodzi o to, że cenzura notorycznie odrzuca jego teksty. One do cenzora nawet nie trafiają. A żyć trzeba. Dobrze, że są chociaż korepetycje. Choć i one bywają kłopotliwe… A mieszkać gdzieś trzeba. Dobrze, że jest dom literatów. Choć dla utrzymania pokoju w domu literatów należy coś wydawać… Są jeszcze rauty i bale. To okazja to spotkań towarzyskich z innymi pisarzami. Choć prowokatorów i pracowników UB wszędzie pełno… Pan T. pogrąża się w niemocy. Każdy dzień wygląda tak samo. Każda noc wygląda tak samo. Czy pojawi się jakaś iskierka nadziei na odmianę?
Pan T. silnie nawiązuje do postaci Leopolda Tyrmanda, choć na początku filmu możemy przeczytać wzmiankę o tym, że film nie jest oparty na żadnej biografii. Ale ten film ma jeszcze jednego bohatera. To Warszawa tamtych lat.
Nie mogę przemilczeć świetnej obsady: Paweł Wilczak (Pan T.), Sebastian Stankiewicz (Filak, chłopak z prowincji marzący o karierze dziennikarza, który póki co od UB otrzymał inne zadanie), Wojciech Mecwaldowski, Jacek Braciak, Jerzy Bończak (jako Bolesław Bierut bełkoczący przemówienia, ale… potrafiący zaskoczyć), Katarzyna Wranke, Andrzej Zieliński (epizod, ale jakże wymowny), Wiktor Zborowski, Barłomiej Topa, Mariusz Bonaszewski (też epizod, ale nie byle jaki), Przemysław Bluszcz (Przyjaciel? Prowokator?), Tomasz Sapryk, Jan Nowicki, Jacek Fedorowicz, Michał Urbaniak (ach ten jazz), Kazimierz Kutz, Leszek Balcerowicz, Sławomir Orzechowski, Wojciech Wysocki czy Katarzyna Gniewkowska.
To czasy ciężkie i trudne. Miasto dopiero co podnosi się z ruin, ale … Pałac Kultury i Nauki, ten dar Związku Radzieckiego już dominuje nad otaczającymi go budynkami. A ten, kto choćby myśli o wysadzeniu go w powietrze jest niespełna rozumu. Czyżby?
Bo takie myśli krążą po głowie Pana T. Ale nie, nie jest on wariatem. Powiedziałabym raczej, że jest jak najbardziej normalny. A zachować normalność w tak absurdalnym świecie to nie lada wyczyn. Pan T. jest także odważny. Ma odwagę powiedzieć „nie”. I nie boi się ponieść konsekwencji swojego „nie”. Nawet wtedy, gdy cena jest bardzo wysoka…
Bo jaki los czeka pisarza w kraju, w którym żadne wydawnictwo nie chce wydawać jego powieści? W przypadku Pana T. nawet nie chodzi o to, że cenzura notorycznie odrzuca jego teksty. One do cenzora nawet nie trafiają. A żyć trzeba. Dobrze, że są chociaż korepetycje. Choć i one bywają kłopotliwe… A mieszkać gdzieś trzeba. Dobrze, że jest dom literatów. Choć dla utrzymania pokoju w domu literatów należy coś wydawać… Są jeszcze rauty i bale. To okazja to spotkań towarzyskich z innymi pisarzami. Choć prowokatorów i pracowników UB wszędzie pełno… Pan T. pogrąża się w niemocy. Każdy dzień wygląda tak samo. Każda noc wygląda tak samo. Czy pojawi się jakaś iskierka nadziei na odmianę?
Pan T. silnie nawiązuje do postaci Leopolda Tyrmanda, choć na początku filmu możemy przeczytać wzmiankę o tym, że film nie jest oparty na żadnej biografii. Ale ten film ma jeszcze jednego bohatera. To Warszawa tamtych lat.
Nie mogę przemilczeć świetnej obsady: Paweł Wilczak (Pan T.), Sebastian Stankiewicz (Filak, chłopak z prowincji marzący o karierze dziennikarza, który póki co od UB otrzymał inne zadanie), Wojciech Mecwaldowski, Jacek Braciak, Jerzy Bończak (jako Bolesław Bierut bełkoczący przemówienia, ale… potrafiący zaskoczyć), Katarzyna Wranke, Andrzej Zieliński (epizod, ale jakże wymowny), Wiktor Zborowski, Barłomiej Topa, Mariusz Bonaszewski (też epizod, ale nie byle jaki), Przemysław Bluszcz (Przyjaciel? Prowokator?), Tomasz Sapryk, Jan Nowicki, Jacek Fedorowicz, Michał Urbaniak (ach ten jazz), Kazimierz Kutz, Leszek Balcerowicz, Sławomir Orzechowski, Wojciech Wysocki czy Katarzyna Gniewkowska.
A na lekturę już czeka "Zły" Leopolda Tyrmanda.
Bardzo, bardzo chcę ten film zobaczyć. Chociaż może mi się nie udać
OdpowiedzUsuńWarto o nim pamiętać :)
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tym firmie.
OdpowiedzUsuńSzkoda! Naprawdę warto go obejrzeć :)
UsuńTakich filmòw nie powinno się pomijać
OdpowiedzUsuńNie powinno :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tego filmu.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam do obejrzenia!
UsuńSłyszałam o tym filmie i mam nadzieję, że uda mi się niedługo go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby tak właśnie było :)
UsuńNie słyszałam o tym filmie, więc bardzo się cieszę, że czytam twojego bloga,bo zdecydowanie warto go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Też się cieszę, a film jak najbardziej polecam :)
UsuńFilm wydaje się całkiem ciekawy, chyba w moim stylu. :)
OdpowiedzUsuńFilm jest mega ciekawy :) Choć wartkiej akcji tu nie ma :)
UsuńDzięki. Nawet nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :)
UsuńTen film budzi sporo emocji właśnie z powodu nawiązań do Leopolda Tyrmanda - tam zdaje się, że nawet w tle jest proces sądowy. Jaka jest prawda tego nie wiem, ale kusi mnie ten wspomniany przez Ciebie drugi bohater czyli właśnie ówczesna Warszawa. :)
OdpowiedzUsuńTeż co nieco o tym procesie czytałam. Dla mnie to niezwykle ciekawe kino i cieszę się, że go nie przegapiłam :)
Usuńwidzę że produkcja nagradzana i obsada też dobra:)
OdpowiedzUsuńObsada świetna! :)
Usuń