Przejdź do głównej zawartości

Kino #21



Ile nieszczęścia jest w stanie znieść jeden człowiek? Ileż razy można żegnać najbliższych? Ileż razy można zaczynać wszystko od nowa? A co, jeśli sił już nie starcza na walkę o lepsze jutro?

Ove poznajemy w momencie, gdy jest gderliwym starszym panem, który terroryzuje mieszkańców osiedla. Stał się samozwańczym strażnikiem ładu i porządku, co nie do końca odpowiada jego sąsiadom. Wiecznie zły i nastroszony rzuca groźbami na lewo i prawo. Nie potrafi odnaleźć się w świecie, w którym wszystko jest nie tak, jak trzeba. Jakby tego było mało, po kilkudziesięciu latach pracy w jednym zakładzie zostaje z niego z dnia na dzień wyrzucony. Nic tylko się powiesić. Ale i to okazało się nie takie proste…

I w tym momencie do akcji wkracza ... sąsiadka ogarniająca dwie bardzo żwawe córeczki i niezdarnego męża. Do tego jest w zaawansowanej ciąży i nie jest Szwedką! Ale swoim pozytywnym nastawieniem do życia, empatią, uśmiechem i życzliwością powoli dociera do pozornie zgorzkniałego serca Ove. Wtedy też poznajemy wstrząsająca historie życia staruszka i zaczynamy mu współczuć. A przede wszystkim zaczynamy go rozumieć.

„Mężczyzna imieniem Ove” to prosta historia o życiu. I jak to w życiu bywa, raz się śmiejemy, a raz ocieramy łzy napływające do oczu. To film, obok którego nie można przejść obojętnie. Świetna zabawa, ale też nauka, żeby nie oceniać innych zbyt pochopnie. Nie wiemy, jakie życiowe doświadczenia wpłynęły na obecne zachowanie drugiej osoby. Może były to traumatyczne przeżycia, przed którymi nie potrafił się bronić inaczej, aniżeli obojętnością i oziębłością? Może dość już miał w swoim życiu rozczarowań i bojąc się kolejnych minimalizował ryzyko ich wystąpienia? Bo Ove to nie gderliwy starzec myślący tylko o tym, aby uprzykrzyć życie innym. To człowiek o wielkim sercu, a gdy trzeba o sercu odważnym...

Jak najbardziej polecam ten film!


Komentarze

  1. Nie oglądałam tego filmu. Zainteresował mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szwedzki film? Myślę, że może być ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż wstyd się przyznać, ale ostatnio niczego nie oglądam. Ten film wydaje się naprawdę ciekawy. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd. Po prostu na wszystko nie wystarcza czasu... Znam to z autopsji :)

      Usuń
  4. Nie słyszałam do tej pory o tm filmie i nie wiem czy w najbliższym czasie znajdę czas, by go obejrzeć, bo teraz jak się nie wybiorę do kina, to marne szanse, że obejrzę,ale ten film mnie zainteresował.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. O, miałam to czytać. Z Twojego polecania chyba z resztą, o ile nie chwyciła mnie nagła skleroza :) Cały czas mam na liście. Prędzej czy później to się stanie i wtedy z przyjemnością oglądnę ekranizację :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przynam ze o nim nie słyszałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A film ma już kilka lat. Nie pamiętam czy był w multipleksach. Ja oglądałam go w kinie MCK.

      Usuń
  7. o! Może uda mi sie ten film zobaczyć:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)