Jaume
Cabre, Wyznaję
Są
takie książki, które należy czytać w odpowiednim czasie i w odpowiednim
miejscu. Nie spiesząc się… Krok po kroku odkrywać mnóstwo historii pozornie ze
sobą nie powiązanych. A gdy myślisz, że już nic Cię nie zaskoczy… otwierasz szeroko
usta ze zdziwienia i powtarzasz w kółko: to
niemożliwe….
Są
takie książki, które pozostają z czytelnikiem bardzo długo. Są takie książki,
do których się wraca. Taką książką jest Wyznaję
Jaume Cabre.
Ta
powieść ma dwa lejtmotywy. Pierwszy, materialny, to Vial. To skrzypce skonstruowane
przez Lorenza Storioniego, którym jako pierwszym zostało nadane własne imię.
Vial przez wiele lat był dla Adriana zakazanym owocem. Zawsze zamknięte w
sejfie, do którego mały Adrian i tak zakradał się pod nieobecność ojca.
Przecież znał szyfr. W szpiegowaniu wyspecjalizował się dość szybko. Zresztą to
nie było wcale takie trudne. Należało po prostu nie robić hałasu, zejść ojcu z
oczu i mu nie przeszkadzać. Reszta to tylko obserwacja, w której Adrian był
mistrzem. Drugi lejtmotyw, niematerialny, to problematyka zła. Adrian pragnął
wyjaśnić pojęcie zła. Już w dorosłym życiu poszukiwaniem odpowiedzi na to
pytanie zajął się wręcz zawodowo. Ale zło to przecież nie tylko symbol czy
pojęcie filozoficzne. To realna szkoda wyrządzona drugiemu człowiekowi. To zło
to konkretny człowiek krzywdzący drugiego człowieka. To zło ma imię i nazwisko.
Cabre
stworzył fenomenalną powieść. Całość to wyznanie, to spowiedź generalna z
całego życia, której dokonuje główny bohater, Adrian Ardevol. Kim był ów
Adrian? Urodził się w zamożnej rodzinie w 1946 roku w Barcelonie...
Jego
ojciec, Feliks Ardevol, był antykwariuszem i kolekcjonerem. Owładnięty pasją
posiadania rzeczy wyjątkowych i cennych, a czasem wręcz bezcennych. Zdobywał je
na różne sposoby. Nie zawsze legalnie. Nie zawsze uczciwie. Ale któż w tamtym
czasie, czasie wielkiej i strasznej wojny zaprzątał sobie głowę i serce
moralnymi dylematami? Uciekający Żydzi byli doskonałym źródłem wzbogacenia się
o wartościowe przedmioty. Później takim samym doskonałym źródłem byli
uciekający naziści.
Mniej
więcej taką drogą w rodzinie Ardevol znalazły się wspomniane już skrzypce,
słynny Vial. Ich dźwięk rozchodzący się po domu opanował i ten dom, i jego
mieszkańców. Niczym klątwa. Historie związanych z nimi osób, od pierwszego
właściciela do ostatniego stały się częścią historii rodziny Ardevol. I to nie
były szczęśliwe historie…
Matka
Adriana to pozornie potulna żona, która nie miała odwagi czy siły sprzeciwić
się swojemu mężowi. Ustępowała mu we wszystkim, na każdym polu. Nigdy nie
stanęła w obronie ich jedynego syna, Adriana. A nawet jeżeli podejmowała pewne
próby one zawsze kończyły się fiaskiem. Życie pokazało, że Feliks Ardevol
postawił na swoim nawet po swojej śmierci. Adrian i tak kroczył ścieżką, którą wiele
lat wcześniej wyznaczył mu ojciec.
Adrian,
to chłopiec, któremu rodzice zawsze stawiali wysoko poprzeczkę. To chłopiec,
który w dzieciństwie nie zaznał miłości rodzicielskiej. Ba! W ich domu w ogóle
nie było miłości. Adrian zawsze czuł się wyobcowany. Zawsze nie pasował do
otoczenia niezależnie od wieku. To człowiek otoczony sztuką, żyjący sztuką,
znający się na sztuce. Sztuka to piękno i wydawać by się mogło, że życie
człowieka tak bardzo mocno związanego ze sztuką też musi być piękne. Ale nie
zawsze takie było…
Adrian
to ateista. Przed kim więc się spowiada? Nie, nie przed Bogiem. On wyznaje
wszystkie swoje dobre i złe uczynki przed osobą bardzo ważną w jego życiu.
Przed kobietą, którą kochał przez całe swoje dorosłe życie. Przed kobietą, której
już nie ma, ale wobec której czuje coraz bardziej ciążący mu dług…
Adrian
miał być wybitnym skrzypkiem światowej klasy. Taką przyszłość zaplanowała dla
niego matka. Absolutnie nie zwracała uwagi na to, że jej syn pragnie czegoś innego.
Oczywiście kocha muzykę i jest wrażliwy na jej piękno, ale nie chce się nią
zajmować zawodowo. Nie chce być wirtuozem.
Za
to wirtuozem słowa jest Jaume Cabre. A powieść Wyznaję jest mistrzowskim wykonaniem. Ta książka jest piękna, choć
historie w niej zawarte nie zawsze są piękne. Ta książka jest wymagająca, ale
Cabre cały czas prowadzi czytelnika za rękę i w swoim czasie wszystko wyjaśnia.
Ta książka jest dowodem na to, jak można pięknie grać słowem. Zwyczajne rzeczy
czy czynności można opisywać przepiękną metaforą, która jeszcze bardziej
podkreśla wyjątkowość pozornie zwyczajnej rzeczy. Ja tą książką jestem
zachwycona. Nie tylko przedstawioną w niej historią czy historiami. Nie tylko
językiem, jakim została napisana. To bogactwo wątków tak intrygująco ze sobą
powiązanych. Ta niejednoznaczność. To zaskoczenie co chwilę. Tak, to wyjątkowa książka, do której będę
wracać jeszcze nie raz.
Przeczytałam ją kiedyś...przyznam, że nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak na Tobie. Może nie był to właściwy czas u mnie na tę opowieść...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Mnie ta powieść zauroczyla ogromnie :) Pozdrawiam!
UsuńWyjątkowa książka wyjątkowego autora :)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że kilka lat leżała na mojej półce, a ja zawsze odkladalam lekturę na później! Pozdrawiam :)
UsuńNiesamowita lektura! Ja też zamierzam do niej wrócić. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie niesamowitych wrażeń po raz kolejny życzę :) Pozdrawiam!
UsuńMuszę sięgnąć po tą książkę, bo wydaje mi się, że powinna mi się spodobać...
OdpowiedzUsuńJa przepadłam jak zaczęłam ją czytać :)
Usuń