Przejdź do głównej zawartości

Znacznie później dotrze do niej, że ich związek był iluzją.



Janet Fitch , Pomaluj to na czarno
Świat Książki (2008) 



Josie Tyrell i Michael Faraday. Żanna i Błażej. Rzeczywistość i wymyślony świat dwojga młodych zagubionych ludzi.


Josie, dziewczyna, która wyrwała się z małego miasteczka z patologicznej rodziny. Chciała żyć zupełnie inaczej. Chciała w życiu coś osiągnąć. Chciała być inna od reszty Tyrellów. Czuła wielką potrzebę, by być częścią jakieś społeczności totalnie innej niż ta, w której dorastała. Swoje samodzielne życie związała z subkulturą punkową. Na utrzymanie zarabiała pozując artystom. Miała w sobie wiele wrażliwości i być może trochę talentu. Była angażowana do filmów studenckich. Aspirowała do środowiska artystycznego, w którym mogłaby coś znaczyć, w którym mogłaby wyrazić swoje emocje.


W takim właśnie środowisku dorastał Michael, syn utalentowanej pianistki i znanego pisarza. Ale Michael właśnie z tego świata chciał uciec i spotkanie Josie bardzo mu w tym pomogło. Zaczęło się ich wspólne życie. Życie niebanalne i wyjątkowe. Stworzyli wokół siebie swój własny świat, w którym tylko oni potrafili się odnaleźć. 

Dla Josie to był czas ponadprzeciętny pozwalający uciec jej od nijakości, w której przyszło jej dorastać. Jaki to był czas dla Michael’a? Wydawać by się mogło, że dla niego to był czas totalnej wolności i swobody. Czas bardzo owocny pod względem odnalezienia i rozwoju swojego malarskiego talentu. Wszystko jednak ma swój kres. Tak samo nadszedł koniec ich nietuzinkowo przeżywanego, błogiego, wpólnego czasu. Depresja Michael’a, który tworzy coraz mroczniejsze obrazy, odtrącenie przez ukochanego i problemy dnia codziennego, którym Josie musiała sama stawiać czoła. W końcu samobójstwo Mechael’a.


Josie przeżywa wstrząs za wstrząsem. Jej życie rozpryskuje się na tysiące kawałków. Wszystko co ją otaczało, wszystko w co wierzyła pęka jak bańka mydlana. Znacznie później dotrze do niej, że ich związek był iluzją.

Dlatego człowiek nie powinien się do niczego przyzwyczajać, bo pewnego dnia po przebudzeniu może spostrzec, że nie ma już tego, do czego przywykł.


Żanna i Błażej okazują się kłamstwem. Miłość Michael’a okazuje się kłamstwem. Michael okazuje się kłamstwem. Stajemy się obserwatorami jak Josie pogrąża się w depresji. Nieustannie zadaje sobie pytanie dlaczego to zrobił? Dlaczego zostawił ją samą? Dlaczego go straciła? Co zrobiła nie tak? Ból po stracie ukochanego, wątpliwości, szukanie odpowiedzi na pytania o przyczynę, zatracanie się w rozpaczy … 

Po tym wszystkim następuje moment odkrywania prawdy o Michael’u krok po kroku. Do Josie dociera niewygodna prawda. Michael ani przez chwilę nie był z nią szczery. W wielu kwestiach okłamywał ją. Udawał kogoś, kim w rzeczywistości nie był. A później zostawił ją samą z poczuciem winy.


W pewnym  momencie w powieści pojawia się trzeci główny bohater, Meredith, matka Michael’a. Zaczyna się rywalizacja dwóch kobiet o pamięć po nim, o prawo do rzeczy, które po nim zostały. Zaczyna się wzajemne obwinianie się, która z nich doprowadziła go do samobójstwa. Z czasem obie zaczynają rozumieć, że tak naprawdę nie znały Michael’a. Czują, że są sobie nawzajem potrzebne, gdyż każda z nich znała inne oblicze mężczyzny, którego kochały. 


Nikt nie zna prywatnego świata drugiego człowieka, nawet najbliższego. I w ostatecznym rozrachunku każdy jest samotny, każdy jest jak skazaniec w celi śmierci. Czasami komuś uda się w lusterku złowić twarz innego skazańca, i to wszystko.


Janet Fitch w swojej książce pokazuje, jak Josie zmierzała się ze swoim bólem, jak próbowała wyrwać się z otępienia i przygnębienia. Jak udało jej się to dopiero wtedy, kiedy dotarła do miejsca, w którym zakończyło się życie człowieka, którego kochała, a o którym najwięcej dowiedziała się dopiero po jego śmierci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga