Przejdź do głównej zawartości

Jak umierać to u siebie, jak żyć dalej to bez tułaczki po obcych ludziach.



Barbara Goralczuk, Nadzieja aż po horyzont
Wydanie własne (2015)



Książkę kupiłam jako pamiątkę zwiedzając Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia w Białowieży. Zainteresowała mnie tematyka bieżeństwa mieszkańców Podlasia. Ta książka to nie dokument podlaskich uchodźców, to historia pewnej rodziny opowiedziana po latach przez jedną z głównych bohaterek. Nic zatem dziwnego, że treść jest bardzo osobista. Pierwszoplanowym bohaterem jest rodzina Filipiuków, a dokładniej Maria, jej syn Roman oraz najmłodsza córka, Kasia. Opowieść o tułaczce tej trójki przepełniona jest emocjami, trochę naiwną narracją oraz dość dokładnymi opisami wieloletniej wędrówki.

Jest połowa sierpnia 1915 roku. Wojsko niemieckie coraz bardziej przesuwa się na Wschód zmuszając armię rosyjską do odwrotu. Rozpoczyna się agitacja ze strony rosyjskiej nawołująca ludność do ucieczki w bezpieczniejsze miejsce, czyli w głąb Imperium Rosyjskiego. Zachętą do opuszczania swoich gospodarstw oraz zniszczenia tego, czego nie zdołają zabrać ze sobą są obiecywane odszkodowania oraz wsparcie finansowe na rozpoczęcie życia również po powrocie. Tymczasem do guberni grodzieńskiej, której mieszkańcami była rodzina Filipiuków w zastraszającym tempie zbliża się wróg nie znający litości dla nikogo. Tym wrogiem jest oczywiście armia niemiecka. Aby zachować życie i wspomóc Imperium w walce trzeba zastosować taktykę spalonej ziemi. Wróg nie może zastać niczego, co pomoże mu zregenerować siły, zapełnić brzuchy i walczyć dalej. Zaczyna się masowy exodus, chaos, choroby i niezliczone zgony. Z jednej strony ludzie zmuszeni są uciekać nie wiadomo dokąd, z drugiej przetrzymywani są w drodze, bo transporty wojskowe mają oczywiście pierwszeństwo w tej nadzwyczajnej sytuacji. Po głowie Marii i jej jeszcze żyjącego męża, Antoniego, tłuką się myśli o powrocie, a w sercu pełno wątpliwości. Obserwując co się dzieje dookoła dochodzą do wniosku, że lepiej chyba wracać. Śmierć czeka wszędzie, a jak umierać to najlepiej u siebie. Nie zdążyli zrealizować swojego zamiaru. Antoni umiera w trakcie ewakuacji. Od tej pory zaczyna się walka o przetrwanie. 

Czytając tę książkę byłam pod wrażeniem Marii. Będąc prostą kobietą, która nigdy zbyt daleko od swojej wsi nie wyjeżdżała potrafiła doskonale odnaleźć się w nowej sytuacji. Czy to będąc w Kazaniu, czy w Jekaterynburgu, czy w Czelabińsku, czy w Michałowce. Potwierdza się znana prawda, że jeżeli życie zmusi Cię okaże się, że drzemią w Tobie siły, o istnieniu których nawet sam siebie nie podejrzewałeś. Najlepiej im było w Michałowce, bo choć też mieszkali u obcych, to w otoczeniu bliskim ich sercu, na wsi. Mogli choć trochę poczuć się jak u siebie, wszak całe swoje życie żyli z ziemi. Gdybyż u nich była taka ziemia jak tu, nad Donem, a nie te piaski …. Nawet dawało się wyczuć lekką zazdrość. Historia tej trójki pokazuje ilu życzliwych i serdecznych ludzi spotkali na swojej drodze. Dziękowali Bogu, że na świecie jest tylu dobrych ludzi, dzięki którym mogą znaleźć choć trochę ukojenia w swoim nieszczęściu i wymuszonej przez wojnę tułaczce. Jednak los nie zawsze się do nich uśmiechał. Pierwsza wojna światowa zbliżała się do końca, w Rosji wybuchła rewolucja, obalono i stracono cara i rozpoczęła się wojna domowa. Jak życie pokazało wojna domowa to chyba najgorsza wojna jaka może się wydarzyć. Brat walczy przeciwko bratu. W wyniku chaosu, zawieruchy i braku wiedzy ludzie nie rozumieją, kto teraz jest wrogiem, a kto nie. Gubią się, których ewentualnie popierać, a których nie. Maria daleka jest od tych rozważań i dylematów. Ma przed sobą jeden cel – wrócić do swojej guberni grodzieńskiej. Jak umierać to u siebie, jak żyć dalej to bez tułaczki po obcych ludziach. Maria mimo licznych zawirowań osiągnęła swój cel i w 1919 roku, po czteroletnim tułaniu się najpierw po Imperium Carskim, a później po Rosji Bolszewickiej znowu była w swojej wiosce, w Mokrem na Podlasiu.


Taką właśnie książką debiutowała Barbara Goralczuk, wnuczka Katarzyny Filipiuk, która jako trzynastoletnia dziewczynka musiała pożegnać się ze swoim domem, z tym co znała i kochała i wraz z rodzicami udać się w nieznane.


Niestety mimo ciekawego tematu i dobrze skonstruowanej opowieści przyjemność czytania odbierały mi dość liczne literówki, spacje w nieodpowiednich miejscach lub ich brak, a nawet błędy ortograficzne.


Ciekawa jestem jakie książki Wy przywieźliście ze swoich ostatnich podróży.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)