Michaił
Weller, Marina z cyklu Legendy
Newskiego Prospektu
Wydawnictwo Astriel Sp. Z o.o. (2012)
Legendy Newskiego
Prospektu to mini
powieści zestawione w ciekawy zbiór przybliżający życie w sowieckim
Leningradzie i jego okolicach. Każda historyjka ma swojego przewodniego
bohatera, który jest charakterystyczny dla określonej grupy sowieckiego
społeczeństwa. Każda zawiera w sobie przeogromną dawkę humoru, ale żadna z nich
tak naprawdę nie jest zabawna. Weller szczerze, aż do bólu pokazał życie
obywateli wielkiego kraju, jakim był Związek Radziecki. Obnażone przez niego
fakty z życia zwykłych obywateli bywały tak absurdalne, że aż śmieszne. Dla
podkreślenia owej absurdalności pojmowania i urządzenia świata autor zastosował
ironiczną narrację. Losy bohaterów przedstawione są w tak humorystyczny sposób,
że czytałam i miejscami płakałam ze śmiechu. Do śmiechu wcale mi nie było,
kiedy uzmysłowiłam sobie, że Weller nie wymyślał tych absurdów, one były na
porządku dziennym.
Nie
chcę pobieżnie pisać o wszystkich opowiadaniach, dlatego postanowiłam zaprezentować
na blogu te, które w mojej opinii są najciekawsze.
Zacznę
od opowiadania zatytułowanego Marina.
Tytułowa
bohaterka to obywatelka urodzona i dorastająca w niewielkim miasteczku pod
Leningradem, Sosnowym Borze. Miasteczko pozornie takie samo, jak dziesiątki
tysięcy innych. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Każdy każdego zna. Każdy żyje na
świeczniku. Każdy prowadzi niemalże identyczne życie. W dniu narodzin dziecka
można przewidzieć, jak będzie wyglądało jego życie. Wszystko można przewidzieć,
a przynajmniej z pewnością wiadomo ile będzie wynosiła wypłata takiego
delikwenta. Otóż będzie ona wynosiła sto rubli miesięcznie. Marina za nic w
świecie nie chciała dla siebie takiego życia i jak się później okazało,
konsekwentnie dążyła do obranego przez siebie celu. A jej celem był wyjazd z
miasteczka do Leningradu, a najlepiej ze Związku Radzieckiego. Marina niby zbyt
piękna nie była. Autor ocenił ją na mocną czwórkę. Za to dość szybko dorosła, stała
się kobieca i w dodatku wiedziała, jak wykorzystać swój kobiecy potencjał. Nie
owijając w bawełnę – Marina wstąpiła na ścieżkę, którą kroczą kobiety lekkich
obyczajów. Zbytnio nie narzekała, dopóki sama wybierała z kim i jak się
prowadza, lecz w wyniku pewnych okoliczności stała się pełnoetatową prostytutką
w burdelu (Weller nie przebiera w słowach, a dosadnie nazywa rzeczy po
imieniu). Nie odpowiadało jej takie życie. Nijak nie przybliżało jej do
obranego dawniej celu. Wręcz przeciwnie. Wszystko utrudniało. Co jak co, ale
Marina w życiu okazywała dużo cierpliwości w oczekiwaniu na odpowiedni moment
do działania. Istotną informacją jest też fakt, że nigdy nikogo nie
wtajemniczała w swoje plany. Zawsze działała w pojedynkę. Tak było i tym razem. Trochę pomógł jej w tym przypadek.
Jej los zupełnie mógł się odmienić, gdy
okazało się, że w ich miasteczku powstanie wielki, nowoczesny zakład
produkcyjny. Mało tego! Będą go budować cudzoziemcy! Takiej szansy nie można zaprzepaścić! Nastały czasy Chruszczowa.
Gdzieś tam zapadła decyzja, że Sosnowy Bór nie będzie więcej zamkniętym
miastem! Tak, tak. Takie zjawiska jak miasta zamknięte, miasta tajne nie
budziły zdziwienia w Rosji. Dla człowieka urodzonego w takim mieście oznaczało,
że będzie podlegał ograniczonemu prawu do przemieszczania się. Ale wracając do
naszej bohaterki... Nadarzyła się sposobność i Marina dobrze ją wykorzystała. Zmanipulowała
jednego z angielskich inżynierów, omotała, opętała i … została jego żoną
(wcześniej musiał się rozwieść ze swoją angielską żoną). Stworzyła całą
strategię działania, która miała pozwolić jej na realizację swojego modelu
życia. Nie przewidziała jednego. Otóż jej angielski mąż tak bardzo był
zachwycony swoją sowiecką żoną, sowieckim krajem, sowieckimi jakże niskimi
cenami, sowieckim przydziałem trzypokojowego mieszkania dwuosobowej rodzinie,
że po zakończeniu kontraktu ani myślał wracać do Anglii (w przeciwieństwie do Mariny,
która już nie mogła doczekać się wyjazdu do ojczyzny swojego męża). Skończył
się zagraniczny kontrakt, zaczęły się sowieckie realia. I zaczęło się błędne
koło. Nie ma pracy, bo skończył się kontakt. Nie chcą przyjąć go do pracy, bo
jest cudzoziemcem. W rezultacie rezygnuje z angielskiego paszportu i przyjmuje
obywatelstwo radzieckie i … miesięcznie zarabia sto czterdzieści rubli (sam się
dziwi, jak można żyć za takie pieniądze!), musi opuścić trzypokojowe mieszkanie
i przenieść się do komunałki, chcąc kupić swoje własne mieszkanie musi czekać w
kolejce dwanaście lat … I nie może wyjechać do Anglii, bo czemuż to obywatel
sowiecki chce wyjeżdżać do Anglii? I tak z każdym nowo odkrytym faktem Walter
dziwi się coraz bardziej, z każdym kolejnym dniem pije coraz więcej. Tymczasem
Marina nie zamierza rezygnować ze swoich marzeń. Porzuca męża i przenosi się do
Leningradu w poszukiwaniu szczęścia. Leningrad to nie Londyn, ale też nie
Sosnowy Bór. Powróciła do wcześniej wykonywanego zawodu prostytutki, a że jej
rewirem były hotele goszczące cudzoziemców z czasem została poproszona o współpracę przez KGB. Jak
już wcześniej pisałam Marina potrafiła cierpliwie czekać na ten odpowiedni
moment i po wielu perypetiach i manipulacjach udało jej się. Przy czym jak
zwykle nikogo nie wtajemniczyła w swój plan.
Wiele lat, zacisnąwszy
zęby, przezwyciężając niepowodzenia i pokonując wszystkie przeszkody szła, dzielny żołnierzyk miłości i sukcesu,
do największego celu. Jeszcze młoda i piękna, jeszcze pełna namiętności i
pragnień – osiągnęła go.
Marina
udowodniła, że jeśli mamy jasno sprecyzowany cel i konsekwentnie do niego
dążymy, nie godzimy się na zastaną rzeczywistość, na którą przecież nie zawsze
mamy wpływ możemy żyć po swojemu, możemy marzyć i te marzenia spełniać. Należy
tylko cierpliwie czekać, aż nastąpi ten odpowiedni moment i nie przegapić go.
Po przeczytaniu historii Mariny książka wydaje się być dość ciekawą :) Co prawda nie za bardzo są to moje klimaty. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDlatego dla różnorodności czasem warto wybierać krótkie formy :) Dziękuję za odwiedziny!
Usuń