Przejdź do głównej zawartości

Tak właśnie było!

Marek Ławrynowicz, Patriotów 41
Wydawnictwo Zysk i S-ka (2014)


W nawiązaniu do poprzedniego wpisu czas na przedstawienie mieszkańców …

Pod numerem 1 mieszka Mamcia. Typowa Matka Polka, która czeka na powrót
z wojny jedynego syna. Nie otrzymała żadnej informacji o jego śmierci, dlatego cały czas wygląda go z nadzieją. Przecież nie wszyscy AK-owcy polegli. Wciąż jest szansa, że Kazik przeżył. Z tej tęsknoty nie waha się nawet poprosić o pomoc sąsiada, ubeka, który szybko sprowadza ją na ziemię i dopiero dużo później wyjawi przed nią, że jej syn poniósł karę śmierci i został pochowany w zbiorowym grobie. To było już po wojnie …

Pod numerem 3 mieszkają Ignacy i Zofia Witkowie. Małżeństwo pochodzące z biednej lubelskiej wioski. W przeprowadzce i późniejszej karierze Ignacemu najpierw w MO, potem w UB pomógł tajemniczy przybysz, który okazał się być aktywistą Polskiej Partii Robotniczej. Ignacy piął się po szczeblach kariery w górę, w czym nie przeszkadzały mu nawet niedoskonałe umiejętności czytania i pisania. Im wyżej karierę robił Ignac, tym wyżej głowę zadzierała jego żona. Do tego stopnia, że wymagała od sąsiadów, aby to oni pierwsi jej się kłaniali i okazywali należny jej szacunek. Obce jej było przekonanie, że nic nie jest dane raz na zawsze. Wszystko się kiedyś kończy. Jakże boleśnie miała się o tym przekonać. Gdy spotkało ją upokorzenie ze strony męża nikt jej nie współczuł. Mało tego, ludzie już nie musieli kryć się z tym, co o niej myślą, bo przestali się jej bać, a raczej bać się jej męża.

Pod numerem 4 mieszkają Grzegorkowie – typowi przedstawiciele przeciętnej klasy robotniczej. Niby żyli spokojnie nie wadząc nikomu, ale jak trzeba było Grzegorek potrafił walczyć o interes swojej mającej się powiększyć rodziny. Rzecz w słynnym liście do samego prezydenta Bieruta. Plusem było zdobycie odpowiedniego wózka, minusem – ingerencja UB w kwestię nadania imion. Żadnych sanacyjnych imion nie tolerowano!

Pod numerem 5 mieszkał niczego sobie kawaler – Marek Aureliusz Gębarowski. Biedny jak mysz kościelna po powrocie z Dachau i tak samo osamotniony (nikt z najbliższej rodziny nie przeżył wojny). Sąsiedzi wykazali się sprawnym działaniem i solidarnie wspomogli czym mogli późniejszego pracownika biura meldunkowego. Wydawało się, że w życiu osobistym fajtłapa z niego nie z tej ziemi. Ileż to sąsiadki natrudziły się, żeby tego przystojniaka wyswatać. Nie udało się. Okazało się, ze sam doskonale potrafi przygruchać sobie towarzyszkę i wcale nie przeszkadzał mu fakt, że to żona jednego z sąsiadów.

Pod numerem 6 mieszkają Zenobiusz i Mariola Przastkowie. Referent w urzędzie dzielnicowym Praga-Południe i pani domu. Zenobiusz bardzo kochał swoją żonę. Mariola niekoniecznie odwzajemniała to uczucie, ale małżeństwo z urzędnikiem było dla niej sposobem na życie. W dodatku jak puścić kantem takiego zakochanego w niej po uszy dobrze sytuowanego mężczyznę, który był gotowy spełniać wszystkie jej zachcianki… Pewnego dnia emocje zwyciężyły nad rozsądkiem i Mariola odeszła od swojego męża do swojego … sąsiada.

Pod numerem 8 mieszkają Danilukowie, przedstawiciele repatriantów ze wschodniej Galicji. To także typowa rodzina przynależąca do klasy robotniczej. Pan Daniluk jako głowa rodzina zarabiał na utrzymanie pracując jako wykwalifikowany robotnik, natomiast pani Danilukowa zajmowała się domem i dziećmi. Dzień za dniem uciekał według ściśle określonego harmonogramu wypełnionego obowiązkami domowymi. Jednak Danilukowa nie była do końca przeciętną kurą domową. Danilukowa była opętana manią sprzątania.

Pod numerem 9 mieszka tajemnicza Pani Julia wraz ze swoja córeczką. Pani Julia to z kolei przedstawicielka świata kultury. Niegdyś aktorka teatralna, później szkolna sekretarka.

Pod numerem 7 mieszka Kosiakowa z synkiem, Wojtkiem. Samotna matka spod siódemki była nieco stuknięta. Nie wiadomo skąd pochodzi, nie wiadomo kto jest ojcem jej syna. Wiadomo, że wędruje ze swoją skrzynką, w której chowała pumeks i kilka gatunków mydła. Wiadomo, że oferuje wcześniej wymienione towary przed zoo, a dokładniej przy wybiegu dla niedźwiedzi. Wiadomo, że jest na bakier z prawem, ponieważ handluje nielegalnie. A tymczasem Wojtek pozostawiony sam sobie, może liczyć na Mamcię, która tymczasem nie miała nad kim roztaczać swojej matczynej opieki. Historia tych dwojga nie kończy się szczęśliwe.

Pod numerem 10 mieszka Anna Matyskowa, najbardziej znerwicowana lokatorka w całym domu. Oprócz tego Matyskowa miała nieugięty charakter. Nie zważając na konsekwencje postanowiła nie ulegać presji Witkowej i nie kłaniać się jej. Zresztą nie tylko jej Matyskowa zamierzała się nie kłaniać. Wszyscy się z tym pogodzili, tylko nie Witkowa. Wykorzystując dojścia męża do różnych informacji próbowała znaleźć haka na niesforną sąsiadkę. Nie udało się. Matyskowa była czysta. Skoro Witkowa nie mogła dobrać się do Matyskowej, postanowiła całą swoją uwagę skupić na jej synu, Andrzeju. I zaczęły się pytania: a kto jest ojcem, a gdzie jest ten ojciec, a czemu ten syn niepodobny do matki, a czemu on taki zły, a czemu wszystkim robi na złość i wręcz ich prześladuje … a czemu on wygląda jak esesman! I zaczęło się. Andrzej stał się poniekąd atrakcją okolicy, bo znaleźli się tacy, którzy chcieli popatrzeć na syna esesmana. Ale jak to w życiu bywa wszystko ma swój kres. Podejrzenia, że Andrzej to nowe pokolenie esesmana skończyły się z chwilą, gdy nadszedł rok 1956 i nadeszła odwilż. Na fali tej odwilży ogłoszono amnestię i niektórych więźniów zwalniano. Tak na Patriotów 41 pojawił się prawdziwy ojciec Andrzeja. I to nie był esesman …

Kolejną rodziną, która zamieszkała dom przy Patriotów 41 jest rodzina naszego młodego narratora. Głową rodziny jest nauczyciel, niespełniony poeta, z czasem alkoholik. Opowieść o lokatorach kończy się wraz z rozwodem rodziców naszego gawędziarza, który decyzją sądu miał wraz z matką opuścić dom. Wrócił do niego po latach i wtedy zrozumiał wszystko:


Ja też jestem inny, ale patrząc na dom przy ulicy Patriotów 41, zaczynam rozumieć swoje wieczne niezdecydowanie, nieśmiałość, niechęć do odbierania telefonów, wszystkie fobie i traumy, z którymi przyszło mi żyć. Ja jestem cały z nich: z Przastków, Grzegorków, Witków, Gębarowskich, Daniluków, Kosiakowej, Matyskowej, Mamci. Jak oni nieudany, zagubiony, wszystko we mnie za małe lub za duże. Ten dom wciąż we mnie trwa, choć opuściłem go zbyt wcześnie.


Mieszkańcy domu przy Patriotów 41 w podwarszawskim Miedzeszynie to mozaika ułożona z przedstawicieli polskiego społeczeństwa PRL. Z tej strony książka ma w sobie wartość historyczną. Mimo tego, że Ławrynowicz błyskotliwie i z dużą dozą poczucia humoru opisał losy i charakter swoich bohaterów bije z nich prawda i autentyczność. Myślę, że Ci którzy pamiętają opisywane czasy mogliby zgodnie powiedzieć: Tak właśnie było! Tacy ludzie byli!

To książka, do której z pewnością co jakiś czas będę wracać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)