Przejdź do głównej zawartości

Z każdego zdania bije jednak pewna przekora i niesforność.

Joanna Olczak-Ronikier, Wtedy, o powojennym Krakowie
Joanna Olczak-Ronikier interesująco opisała kawałek historii swojej najbliższej rodziny. Wspomnienia odnoszą się po części do czasów hitlerowskiej okupacji oraz koncentrują się na latach tuż powojennych. Z jednej strony autorka zapoznaje czytelników z wybranymi faktami z życia swojej rodziny, które można wyczytać ze starych dokumentów i listów, z drugiej – snuje opowieść z perspektywy dziesięcioletniej dziewczynki, którą była u schyłku wojny.

Z treści książki można wychwycić atmosferę tamtych lat. Możemy wyobrazić sobie ten nieustanny strach, niepokój i lęk. Niemalże codziennie trzeba było stawać przed trudnymi dylematami. Jak postąpić? Czy iść do getta tak jak inni Żydzi, czy nie? Zignorowanie nakazu hitlerowców oznaczało ciągłą ucieczkę i bezustanne ukrywanie się. Zignorowanie nakazu hitlerowców oznaczało życie w ukryciu całymi tygodniami, miesiącami, latami … W wyniku okupacyjnych perturbacji Joasia w pewnym momencie znalazła się daleko od matki i od babki. Codzienny strach o najbliższych i te wciąż i wciąż powracające pytania. Czy Joasia przeżyła? Czy mama przeżyła? Czy babcia przeżyła?

Wszystkie doczekały końca wojny. Koniec wojny to koniec terroru, koniec strachu, koniec ukrywania się, koniec poniewierki. Nadszedł w końcu początek nowego życia. Ale jak to życie teraz ma wyglądać? Gdzie ma się toczyć? Przecież domu i wydawnictwa w Warszawie dawno już nie ma. Wszystko obrócone w proch i pył. Dorobek kilku pokoleń zniszczony.

Kraków... To miasto, w którym po wojennej zawierusze znalazły przystań w Domu Literatów przy ulicy Krupniczej 22. I tu zaczyna się barwna i emocjonalna narracja małej Joasi. Mówi nie zawsze o wesołych rzeczach, ponieważ powojenna rzeczywistość do najłatwiejszych nie należała. Z każdego zdania bije jednak pewna przekora i niesforność. W tym wszystkim można zauważyć również sporo rezolutności małej dziewczynki w rozumieniu nowej rzeczywistości. Po wojnie już nic nie było takie jak przedtem. W każdej sferze życia.

Ta rozbieżność między poziomem życia sprzed wojny i po jej zakończeniu.
Urządzanie się. Oswajanie wnętrza (…). Babka obejmuje w posiadanie tapczan, matka – kanapę. Zgodnie rozgraniczają swoje terytoria. Pierwszy spór dotyczy mikroskopijnej łazienki. Stanowi luksus. Jest w niej bieżąca woda, wanna, czynny piecyk gazowy, sedes, umywalka. Ale babka upiera się, że trzeba tam jeszcze pomieścić płytkę elektryczną, czajnik i rondelek. „Gotowanie w klozecie? Nie ma mowy!” – oburza się matka. „Gotowanie w salonie? Wykluczone!” – ripostuje babka. I jak zwykle zwycięża.

Te spustoszenia w psychice i duszy, które zostawiły po sobie okupacyjne doświadczenia.
Wypełniałam mniej lub bardziej sprawnie domowe obowiązki, nie przysparzałam specjalnych kłopotów. Za nikim nie tęskniłam. Na nic nie czekałam. Bez pretensji do losu tkwiłam nadal w Siedlcach nieodnaleziona.
I tuż po odnalezieniu:
Zobaczyłam ją w drzwiach i wiedziałam, że to ona, chociaż właściwie jej nie poznałam. Wyglądała zupełnie inaczej niż ta z mojej pamięci. Kiedyś okrąglutka, różowa, uśmiechnięta, z masą jasnych loczków na głowie, teraz była inna, nie tylko dlatego, że siwa i chuda. Znikł gdzieś jasny, ufny, miękki wyraz twarzy, pojawiła się obca twardość i surowość, jakby zamarzła. Roztajała natychmiast, obejmując mnie i kurczowo przytulając. – Pojedziesz ze mną do Krakowa, do babci, nigdy więcej się nie rozłączymy. Dobrze? – powtarzała, płacząc. Nie chciałam żadnych sentymentalnych scen. Czułam się na to zbyt dorosła.

A w Krakowie? Ciasny pokój w Domu Literatów, gdzie o jakiejkolwiek prywatności i intymności w tamtym czasie nie mogło być mowy. Wszelkie niewygody rekompensowało jednak wyśmienite otoczenie! Cóż za sławni i utalentowani ludzie wokół! Największe wrażenie wywarły na mnie wspomnienia dotyczące Leopolda Staffa i Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, najzabawniejsze – Tadeusza Różewicza.
Nową namiętnością okazały się amerykańskie wrotki. Czterokołowe, przytwierdzane do butów, dziś nieistniejące, robiły wtedy w Krakowie furorę Dzieliłam się nimi z Kirą sprawiedliwie. Jedna na jednej wrotce, druga na drugiej, pędziłyśmy przez miasto, odpychając się wolną nogą. Kółka Nie były pokryte gumą, więc robiłyśmy terkot nie do zniesienia, który do końca życia pamiętał Tadeusz Różewicz.

Książka z jednej strony bardzo emocjonalna, a z drugiej bardzo rzeczowa. Książka, którą warto przeczytać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)