Przejdź do głównej zawartości

Wanda to kobieta pełna sprzeczności.


Anna Kamińska, Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci


Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci to moje drugie spotkanie z twórczością Anny Kamińskiej. I muszę przyznać, że i tym razem nie zawiodłam się. Z wielkim zainteresowaniem pochłaniam stronę za stroną. Nie tylko dlatego, że książka dotyczy legendarnej Wandy Rutkiewicz, ale także dlatego, że jest świetnie napisana. Nie ma przytłaczającej liczby dat. Autorka ogranicza się jedynie do tych najważniejszych i przełomowych. Nie ma specjalistycznej terminologii dotyczącej wspinania się w górach wysokich, która dla laików i tak byłaby nie do końca zrozumiała. Za to znajdziemy w tej biografii rzetelny, obiektywny obraz kobiety legendy, jaką bez wątpienia jest Wanda Rutkiewicz, pierwsza Europejka na Mount Evereście, pierwsza kobieta na K2. Wszystko to napisane barwnym językiem i podawane czytelnikowi w odpowiednim tempie.

Jakim człowiekiem była Wanda? W jakiej rodzinie się wychowywała? Co wyniosła z domu rodzinnego? Czy bardziej wdała się w matkę czy w ojca? Jak zaczęła się jej przygoda z górami? Jak była postrzegana w środowisku alpinistycznym? Jak swoją pasję godziła z pracą zawodową? Co było jej siłą napędową? Jaką była szefową? Jak spisała się jako lider i organizator ekspedycji? Ile marzeń udało jej się spełnić? Ile planów udało jej się zrealizować? Między innymi na te pytania Anna Kamińska udziela odpowiedzi. Z życiorysu Wandy wysupłała te najważniejsze fakty, które bez dwóch zdań zaważyły na jej charakterze. A życie nie szczędziło Wandzie ciężkich prób.

Swoje zamiłowanie do sportu i rywalizacji realizuje najpierw grając w siatkówkę. Później pojawiają się skałki. Później góry. Najpierw Tatry, a później Alpy, Karakorum i Himalaje, Andy. Coraz wyżej i wyżej. Wanda to kobieta pełna sprzeczności. Zapalona siatkarka, choć gra zespołowa to nie dla niej, biorąc pod uwagę jej charakter. Bo dla niej liczy się sukces nie zespołu, tylko właśnie jej, indywidualny. Nie raz zresztą właśnie to będą zarzucać jej uczestnicy wypraw w góry wysokie i między innymi taka postawa Wandy okaże się powodem, dla którego nie będzie tak chętnie zapraszana na wspólne wyprawy. Wanda to jednostka. Silna, uparcie dążąca do celu jednostka. Ale potrafi też wykazać się świetnym poczuciem humoru i nie stroni od towarzystwa. Z jednej strony liczą się dla niej tylko góry, z drugiej strony przyjaciele i znajomi zawsze mogą liczyć na jej pomoc. Nie zdołała ocalić swoich małżeństw. Dokonała wyboru i nie rozpaczała z powodu ich rozpadów. Choć czasem zdarzały się jej gorsze dni i wtedy do swoich koleżanek, które stworzyły prawdziwy dom mówiła z nutką zazdrości w głosie, że ona nie ma domu, do którego chciałaby wracać. To była cena, jaką zapłaciła za swoją wolność.

 Wanda to babka, która wchodząc na Mount Everest utarła nosa chłopakom, ale nie tylko. Treść jednego z telegramów: Podziw, zazdrość, gratulacje. Przyjaciółki się wściekną (s. 266). Anna Kamińska opisując sukces Wandy przytacza liczne gratulacje. Te oficjalne i mniej oficjalne. Nieoficjalnie Andrzej Zawada, który wybierał się od 1977 roku na zimowy Everest, jako lider planowanej męskiej wyprawy na Dach Świata, powiedział: „Mówiłem, żeby nie wysyłać baby na Everest” (s. 267). O spektakularnym wyczynie Wandy Polacy dowiadują się z lekkim opóźnieniem. Polska w tym czasie żyje innym ważnym wydarzeniem. Wybór Polaka na papieża. Warto w tym miejscu jeszcze raz odwołać się do książki i przytoczyć jeszcze jeden fragment: Nikt jednak nie rozpisuje się na temat zbieżności tych tak ważnych dla Polaków momentów. Dopiero kiedy Wanda podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1979 roku spotka się z papieżem, który powie: „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko”, wszyscy dziennikarze, pisząc teksty o zdobywczyni Everestu, będą podkreślać równoległość tych zdarzeń i powtarzać zdanie papieża jak pacierz (s.265). Bezsprzecznie to był niebywały sukces, który zapoczątkował legendę Wandy.

W swojej książce Anna Kamińska ciekawie opisuje ten dość hermetyczny światek alpinistyczny. Zwraca uwagę również na całkiem przyziemne sprawy. Uświadamia czytelnika ile trudu i zabiegów kosztowało zorganizowanie wyprawy, gdy nie można było ot tak sobie pójść do sklepu i kupić całego specjalistycznego sprzętu czy ubrań. Wtedy realia w Polsce były zupełnie inne.

Autorka opisuje również sposób działania Wandy, gdy miała okazję przyłączyć się do jakieś międzynarodowej wyprawy. Potrafiła wykorzystać swoją sytuację idealnie, a po zwycięstwie potrafiła wykorzystać swoje przysłowiowe pięć minut. Jej spotkania i znajomość z Reinholdem Messnerem nauczyły ją, jak ze swojej pasji zrobić źródło utrzymania. Jak można zarobić na górach. Nie oszukujmy się, to nie był tani sport, a Wanda co prawda miała etat, ale i tak najczęściej przebywała na bezpłatnych urlopach.

W książce przewijają się nazwiska wielu znanych alpinistów i himalaistów, nie tylko polskich. Roi się od zabawnych anegdot i historyjek. Ale na jeszcze jedną rzecz chciałabym zwrócić uwagę. Wanda była piękną kobietą. Wielu mężczyzn, których spotykała na swojej drodze podkochiwało się w niej. Ale Wanda też czuła się i zachowywała jak stuprocentowa kobieta. Dbała o siebie i przywiązała uwagę do tego jak wygląda czy jak się ubiera. Nawet w górach. Autorka przytacza jeden zabawny niuans. Otóż Wanda przywiązywała uwagę do wszystkich elementów swojej garderoby. Gdy na sznurku w schronisku w Morskim Oku suszą się koronkowe figi to wiadomo, że jest Wanda. 

Kanczendzonga to drugi pod względem wysokości szczyt w Himalajach, a trzeci szczyt Ziemi. Kanczendzonga była częścią projektu Wandy Karawana do marzeń. Kanczendzonga – to tu Wanda zaginęła w 1992 roku.

Nie sposób oddać wszystkiego, co niesie ze sobą książka. Najlepiej po nią sięgnąć i samemu przekonać się, że warto ją przeczytać.

Komentarze

  1. Niezwykła kobieta i książka, którą warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach tę książkę, bo o Wandzie Rutkiewicz jeszcze nie czytałam, a biografie bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio czytałam artykuł o Wandzie i z przyjemnością przeczytam całą książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #258

Graham Masterton, Susza Od wydawcy: Przerażająca wizja świata bez wody. San Bernardino w Kalifornii dotyka susza w samym środku wyjątkowo upalnego lata. Skorumpowani politycy cynicznie wykorzystują sytuację dla własnych celów i odcinają wodę najuboższym dzielnicom, w których mieszkają podopieczni Martina Makepeace’a (byłego żołnierza marines, a obecnie pracownika opieki społecznej). W mieście wybuchają zamieszki, których policja nie jest w stanie opanować. Na dodatek córka Martina jest bardzo chora, a jego syn zostaje niesłusznie aresztowany za gwałt i zabójstwo. Martin nie ma wyboru i musi uciec się do drastycznych środków, żeby ratować swoją rodzinę. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 352 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu.

Podróże z książką #100

Tym razem Wrocław lipcowy :)