Przejdź do głównej zawartości

Pokazała prawdziwe życie i prawdziwe problemy zwyczajnych ludzi.


Ewa Ostrowska, O zmierzchu
Małgorzata, Halina i Laura. To trzy przyjaciółki na dobre i na złe. Poznały się w czasach szkolnych. Razem przeżywały najważniejsze emocje: matura, wybór studiów, pierwszą miłość, pierwszy pocałunek. Do czasu.

Główną bohaterką jest Małgorzata. To ona jest na pierwszym planie od początku do końca. Poznajemy ją w momencie, gdy jest już ponad sześćdziesięcioletnią staruszką, która cierpi na głęboką depresję. Nie ma siły wstać z łóżka, nie ma siły zaspokoić najbardziej elementarnych potrzeb. Nie ma ochoty żyć. Bo swoje życie przegrała wiążąc się z niewłaściwym mężczyzną. Wypuściła z rąk prawdziwą miłość, a po raz kolejny zaufała człowiekowi, do którego później czuła jedynie wstręt i pogardę. Pochowała swoją matkę. Pochowała Laurkę. Pochowała Halinkę. Została zupełnie sama. Sama w mieszkaniu, z którym związanych jest tyle wspomnień. I tych pięknych, i tych bolesnych. Małgorzata o tych pięknych nie pamięta. Do czasu.

W kolejnych rozdziałach autorka zabiera nas w podróż do przeszłości. Wraz z rozwojem wydarzeń rozumiemy coraz więcej i więcej. Nasze bohaterki żyły w czas PRL-u, które do najłatwiejszych nie należały. I nie tylko pod względem materialnym, koniecznością wystawania w długich kolejkach po najbardziej podstawowe produkty. To były czasy, kiedy pożądana postawa to postawa Pawki Morozowa, przed którym nota bene Małgosia i jej mama uciekły na drugi koniec Łodzi. To przez Pawkę Morozowa zmieniły nawet nazwisko. Już nie nazywają się Krauze, tylko Małkowskie. To były czasy, kiedy ulice, kawiarnie, szkoły, uczelnie, przedziały pociągów pełne były prowokatorów. Trzeba było szczególnie uważać na to, co się mówi. To były czasy, kiedy błyskotliwą karierę można było zrobić dzięki partii. A gdy chciało się więcej trzeba było być jeszcze bardziej tej partii posłusznym i przysłużyć się jej jeszcze bardziej. A jak najlepiej to zrobić? Mieć uszy i oczy otwarte i informować. O tym doskonale wiedział Wiktor, wielka miłość Małgosi, wielka porażka Małgosi. Jej Adonis. Ale nie tylko jej. Wielki pan redaktor. Karierowicz. Tchórz. Działający na wszystkich możliwych frontach, aby zawsze spaść na cztery łapy. Nawet kosztem najbliższej osoby. Jak mogła wcześniej tego nie dostrzec? Jak mogła tak bardzo się pomylić? Dlaczego nikt nie ostrzegł jej przed nim? I jeszcze skrzywdziła przez niego Mańka, który był tak inny.

Kiedy jej ukochana mama już dawno odeszła z tego świata zostały jej przyjaciółki. Ale i one nie trafiły najlepiej. Dlaczego każda z nich wybrała sobie na towarzysza życia drania i łajdaka? Jeszcze jakoś można zrozumieć ją i Halinkę. One nigdy nie były przepełnione ideałami. Ale Laurka? Ta pełna wrażliwości młoda dziewczyna, która mówiła wierszami i która zachowywała swoją czystość dla tego jednego jedynego? Dlaczego? Przecież nie brakowało im pewności siebie. Nie brakowało im poczucia własnej wartości i wiary w siebie. Akurat tego skutecznie nauczyła je mama Małgosi, która była dobrym duchem wszystkich ich działań. Do czasu.

A na dokładkę, jakby wszystkiego było mało ta uporczywa myśl, że ojciec jednak nie był bohaterem. Ojciec niczym nie różnił się od znienawidzonego Wiktora.

Czy Małgosia jeszcze kiedyś się uśmiechnie? Czy powróci do niej chęć życia? Czy naprawdę nie ma w jej życiu już nikogo, dla kogo może się starać wstać z łóżka, umyć się, ubrać, zjeść śniadanie, posprzątać mieszkanie i żyć? Po prostu żyć?

To nie jest łatwa książka. Trzeba być skupionym podczas lektury, żeby nie uronić tych drobnych faktów, które zaważyły na całym życiu głównej bohaterki. Aby nie pogubić się tak, jak ona w pewnym momencie była totalnie zagubiona. Przyszedł taki czas, kiedy nie mogła już ocenić sytuacji realnie. Już niczego nie była pewna. I ta niepewność jest bezustannie w książce odczuwalna. Mimo ciągłych chichotów wszystkich bohaterek.

Zastanawiałam się dość długo, czy pisać o minusach, bo niestety trzy rzeczy były mocno irytujące, przynajmniej dla mnie. Dużo niepotrzebnych powtórzeń, specyficzne zwroty Małgosi i jej mamy i hi, hi, hi kończące niemal każde zdanie w dialogach. Trochę mnie to męczyło i przeszkadzało. Nie mniej książka jest warta przeczytania, bo jest prawdziwa. Pokazuje jak straszną chorobą jest depresja. Jest też świetną lekcją historii. Autorka obrazowo oddała klimat PRL-u ze wszystkimi jego odcieniami. Wplotła nie tyle konkretne wydarzenia historyczne w życie bohaterów, co na ich przykładzie pokazała, że nie wszystko było jednoznaczne i proste. Pokazała prawdziwe życie i prawdziwe problemy zwyczajnych ludzi.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Oficynka.

Komentarze

  1. Odpuszczam :) nie przepadam za polskimi autorami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie będę usilnie namawiać. Nic na siłę :) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo lubię takie życiowe historie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak myślałam, że nie jest to łatwa książka. Będę ją niebawem czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie nie jest łatwa, ale warto ją przeczytać . Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Tematyka bardzo przygnębiająca. Aż po samym opisie jakoś tak oklapłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, to nie jest lekka książka. Ale niebawem pojawi się coś optymistycznego i świątecznego :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Bohaterki przywodzą mi na myśl roślinki rosnące w ciemnym lesie walczące o każdy słaby promyk światła przebijający się przez rozłożyste konary drzew. Na razie za trudna lektura dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ poetycko to napisałaś :) Lektura trudna, dlatego nie będę nagabywać :) Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Może warto przymknąć oko na te minusy i wziąć z książki, to co najlepsze...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)