Przejdź do głównej zawartości

Kino #1



Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Jakże często to powtarzamy. Ale przyznajmy szczerze, że niekiedy te spędy rodzinne mają w sobie jakąś magię. 

Nie inaczej jest w filmie rumuńskiego reżysera Cristi Puiu będącej międzynarodową produkcją (Chorwacja, Francja, Macedonia, Rumunia oraz Bośnia i Hercegowina). Puiu zaprasza nas do domu pewnej bukareszteńskiej rodziny. Powód może niezbyt wesoły, bo stypa, ale daje nam to świetną okazję do podejrzenia przeciętnej rodziny z wielkomiejskiej klasy średniej. Zdecydowana większość akcji dzieje się w mieszkaniu, co też jest o tyle ciekawe, że możemy podpatrzeć życie od tzw. kuchni. To zagracone mieszkanie ma w sobie jakiś niepowtarzalny klimat. Bohaterowie krążą między kuchnią a pokojami w oczekiwaniu na popa. Chcąc zachować tradycję nie usiądą do obiadu dopóki nie pojawi się duchowny, aby odprawić ceremoniał. Pop się spóźnia, a co niektórzy zaczynają być bardzo głodni…

I jak to najczęściej bywa mężczyźni prowadzą podniosłe rozmowy, a kobiety przygotowują jedzenie. Jedni prowadzą zagorzałe dyskusje, inni w spokoju oczekują na przyjście duchownego. Jedni próbują rozwikłać zagadkę zamachów z 11 września czerpiąc wszystkie informacje z Internetu, inni prowadzą dysputy nad tym, który ustrój jest bardziej korzystny dla Rumunii. Jedni bezustannie zajęci są przygotowywaniem wszystkiego, aby tradycji stało się zadość, inni zaprzątają sobie głowę zakupami w Carrefour. Stara ciotka broni uparcie prezydenta Ceausescu, wyjaśniając młodszemu pokoleniu ile dobrego zrobił dla kraju i za co dzisiejsze pokolenie powinno być mu wdzięczne, a dzisiejsze pokolenie nie potrafi powstrzymać łez. Ze złości, jak stara ciotka, komunistka, może wychwalać dyktatora. Do tego wszystkiego pojawiają się nieproszeni goście. Jednym z nich jest mąż-alkoholik siostry żony zmarłego. Jego pojawienie się podsyca i tak napiętą atmosferę. Małżonkowie postanawiają rozprawić się ze swoimi bolączkami nie zważając na to, że nie są w mieszkaniu sami. Pozostali członkowie rodziny stają się mimowolnymi świadkami dość żenującej dyskusji. Towarzystwo uspokaja najstarszy syn zmarłego, Lary. W tym miejscu warto napomknąć, że właśnie postać Lary’ego wzbudziła we mnie największą sympatię. Stoickiego spokoju i zdrowego rozsądku wielu mogłoby mu pozazdrościć. Drugim nieoczekiwanym gościem jest pewna Chorwatka. Skąd wzięła się na stypie? Została przyprowadzona przez kuzynkę Lary’ego z błagalną prośbą, aby jej nie wyrzucać. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby dziewczyna nie była pijana do nieprzytomności. Wywołało to spory niepokój, bo dziewczyna wyglądała naprawdę przerażająco, ale od czego lekarze w rodzinie.

W końcu przychodzi pop. Posiłek poświęcony, obrządek odprawiony, jałmużna rozdana i nareszcie można zasiadać do stołu. Ale nie tak szybko… Przecież zgodnie z tradycją młody potomek powinien pojawić się przy stole w poświęconym ubraniu po zmarłym. I kolejny powód do awantury, ponieważ okazuje się, że kuzyn wyznaczony do tej roli jest wiele, o wiele chudszy niż zmarły. Garnitur trzeba szybko przerobić, co skutkuje dalszym oczekiwaniem na posiłek. 

Nadszedł moment, w którym już wszyscy zasiedli do stołu, aż tu nagle Chorwatka postanowiła o sobie przypomnieć. Niemalże wszyscy pobiegli do sypialni, w której ją zostawili. Przy stole zostali najbardziej głodni, którzy w końcu mogli delektować się jedzeniem. I humory od razu im się poprawiły.

Sieranevada to doskonałe kino przedstawiające problemy współczesnej rodziny. Problemy pewnie nie do końca i nam obce. Puiu zaprasza nas w gościnę na trzygodzinną ucztę (właśnie tyle trwa film) i muszę przyznać, że to była ciekawa przygoda.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Oczywiście zachęcam do obejrzenia :)

      Usuń
    2. Przerysowana codzienność może rozbawić do łez. Zabawne kino
      Pozdrawiam
      https://londynsrondyn.blogspot.com/

      Usuń
    3. Z całą pewnością ciekawe :)

      Usuń
  2. Niestety to nie dla mnie :) Ale generalnie ja rzadko decyduję się na filmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm ... ja dość długo poszukiwałam wymarzonego kina z niebanalnym repertuarem i w końcu znalazłam. Dzięki temu od czasu do czasu z wielką przyjemnością wybieram się na seans :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie brzmi, ja z chęcią poszłabym na taki seans, bo wydaje się bardzo klimatyczny...ale póki co niestety nie mam takiej mozliwości, a pozostaje mi jedynie repertuar bajek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że te bajki trochę wymuszone :) Repertuar pewnie też bogaty :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)