Ten film jest przerażająco smutny. Od początku do końca. Arthur Fleck (w tę rolę wcielił się Joaquin Phoenix) to tytułowy Joker. Na początku nic nie zapowiadało, że życie Arthura diametralnie się odmieni. Nic nie zapowiadało, że stanie się symbolem walki. Walki o prawo do godnego życia, walki o prawo do traktowania go na równych zasadach, walki o prawo do bezpieczeństwa, walki o prawo do normalnego życia. I to była walka, którą każdy z nas popiera. To była walka, w której każdy człowiek wziąłby udział. Ale… No właśnie… Ale metody obrane przez Jokera były radykalne i niedopuszczalne. Choć skuteczne, gdy mówimy o rozgłosie…
Bardzo współczułam Arthurowi. Bo jego życie to niekończący się dramat. Od dziecka krzywdzony przez innych. Bity i poniżany. Tłamszony. Bez perspektyw na normalne i godne życie. Z podciętymi skrzydłami. Ze zdeptanymi marzeniami. Wyszydzany. A on chciał tylko prowadzić zwyczajne życie. I pracować jako komik. Nieustannie oglądał innych komików. Tych największych. Marzył o tym, aby kiedyś i on mógł stanąć na scenie i zabawiać ludzi. Był jeden szkopuł. W nerwowych i stresujących sytuacjach nie potrafił zapanować nad własnym ciałem. I to nie nerwowe ruchy dyskwalifikowały go w wielu sytuacjach, a niepohamowany śmiech. Śmiech okrutnie smutny. Śmiech, który za wszelką cenę chciał zdusić w sobie, ale bezskutecznie. Śmiech, który powodował, że ludzie zachowywali się wobec niego agresywnie. I była to i agresja fizyczna, i agresja słowna. Ten śmiech był powodem wyszydzania go. Ten śmiech budził w ludziach strach i odrazę. Ten śmiech, który był skutkiem choroby był zarazem przyczyną jego wykluczenia. I ta bezsilność. Nie był w stanie nad tym zapanować. Nie mógł liczyć na zrozumienie. Zawsze osądzany był tak samo. Jednoznacznie. Negatywnie…
I w końcu stało się. W końcu wydarzyła się taka sytuacja, która stała się katalizatorem kolejnych dramatycznych wydarzeń. Zaczęła się rewolucja! Zaczął się bunt! I nie tylko w życiu Arthura, ale w życiu każdego mieszkańca Gotham City, który czuł się tak samo pokrzywdzony, wykluczony i pozostawiony sam sobie bez żadnej pomocy.
Jak już napisałam wcześniej bardzo współczułam Arthurowi. Cały czas. Mimo tego, że mnie przerażał przez swoje psychiczne rozchwianie. Moje współczucie dla niego nie zmalało nawet po tym, gdy zamordował. Bo (i nie zrozumcie mnie źle) to zdrowi ludzie sprowokowali go do tego morderstwa. To zdrowi ludzie nie otoczyli go należytą opieką. To zdrowi ludzie nie dali mu szansy na godne życie. To zdrowi ludzie poprzez swoją agresję doprowadzali go do upodlenia. To zdrowi ludzie wpędzali go w beznadzieję i obłęd. To zdrowi ludzie krzywdzili go niemalże każdego dnia. I w końcu ta niesprawiedliwość społeczna wzięła górę. Odwet!
A mogło być przecież zupełnie inaczej…
"Joker" to mocny film. Film, który każdy powinien obejrzeć. To nie tylko doskonale rozłożony na czynniki pierwsze portret psychologiczny głównego bohatera. To też świetne zdjęcia i świetna muzyka. I obłędna gra aktorska Joaquin’a Phoenix’a. Uważam, że rewelacyjnie wcielił się w postać Jokera. Jego mimika, jego gesty, jego spojrzenie, jego poruszanie się… Potrafił dygotać w nerwowym tiku, potrafił biec mega pokracznie, ale potrafił też tańczyć niezwykle płynnie. Rewelacyjne kino, które na długo pozostanie w moim sercu.
To zdecydowanie film, który chcę obejrzeć. 😊
OdpowiedzUsuńGorąco polecam! Dla Ciebie, psychologa, to będzie bardzo ciekawy film!
UsuńWidziałam i w 100% zgadzam się z Twoją opinią.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
:)
UsuńJeszcze nie widziałam ale...po Twojej rekomendacji musze nadrobić zaległości i to jak najprędzej!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Koniecznie!
UsuńChyb muszę obejrzeć ten film. Jestem go strasznie ciekawa.
OdpowiedzUsuńKoniecznie obejrzyj.
UsuńMam wplanach
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twoich wrażeń po seansie.
UsuńFilm rewelacjny. Tak współczułam bohaterowi, że nawet pocieszyło mnie zakończenie i uśmiech na jego twarzy...
OdpowiedzUsuń