Michal Viewegh, Wychowanie dziewcząt w Czechach
Gdy fantazja tak bardzo przeplata się ze zwyczajną codziennością trudno odróżnić co wydarzyło się naprawdę a co nie.
On. Nauczyciel języka czeskiego. Aspirujący pisarz. Człowiek inteligentny, elokwentny, oczytany, z dużym poczuciem humoru i nie stroniący od ironii. Mąż. Ojciec.
Ona. Córka milionera. Aspirująca pisarka. Intelektualistka. Porzucone studia. Porzucone życie. Po zawodzie miłosnym pogrążyła się w depresji.
To prawda.
On otrzymał od jej ojca niezwykle kuszącą propozycję. Ma zorganizować dla jego córki kurs kreatywnego pisania. Bo kto lepiej będzie się do tego nadawał? To raz. Bo któż nie chciałby dorobić sobie niemałych pieniędzy do nauczycielskiej pensji? To dwa. Szybko okazało się, że wywiązanie się z powierzonego zadania graniczy z cudem. Dlaczego? Ano dlatego, że ciężko pracować z kimś, kto tej współpracy w ogóle nie pożąda. Ona ma w nosie ten kurs. Ma w nosie jego. Ma w nosie swojego ojca. Ma w nosie swoją matkę. Ma w nosie swoją młodszą siostrę. Ma w nosie wszystkich i wszystko. Leży. Nic nie mówi. On kierujący się w życiu przyzwoitością (do czasu) od razu próbował wytłumaczyć swojemu zleceniodawcy bezsensowność tego przedsięwzięcia. Ale zmotywowany i dodatkowymi pieniędzmi, i małą modyfikacją zadania pozostał. To już nie będzie kurs kreatywnego pisania (oficjalnie), to ma być lekcja ze szczęśliwego życia (nieoficjalnie). Z tego zadania wywiązał się dobrze. Nawet za bardzo. Do czasu…
To jest zawieszone gdzieś między prawdą a nieprawdą.
„Wychowanie dziewcząt w Czechach” to lektura wyśmienita! Jest śmiech. Są łzy. Jest humor. Jest rozpacz. Autor (a w zasadzie główny bohater) odwołuje się do wielu cytatów, co utwierdza nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z człowiekiem oczytanym i miłującym literaturę. Cała powieść prowadzona jest zgrabnie. Jest mnóstwo zabawnych dialogów (i tych wypowiedzianych na głos przez bohaterów i tych wypowiedzianych tylko w ich głowach).
Ale są też i poważne tematy. Jednym z nich jest zobrazowanie czeskiego szkolnictwa w latach dziewięćdziesiątych od kuchni. Ten zapał młodych nauczycieli! Ta utrata złudzeń! To lawirowanie pomiędzy „chcę” a „mogę”. Drugim z nich jest depresja. Bo ona cierpiała na depresję. I nikt nie potrafił jej pomóc. Po początkowym powrocie do życia. Po początkowej euforii depresja uderzyła ze zdwojoną siłą. I ta niemoc najbliższych, gdy bardzo chcą pomóc osobie chorej na depresją, a tak bardzo nie wiedzą, jak to zrobić. Sami zaczynają błądzić jak dzieci we mgle.
To powieść słodko-gorzka, której warto poświęcić uwagę.
To powieść słodko-gorzka, której warto poświęcić uwagę.
Nie wiem, czy się skuszę. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem. To dość specyficzna lektura :)
UsuńMimo polecenia jednak spasuję ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńTym razem jednak niekoniecznie pozycja dla mnie
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńPo Twojej recenzji biorę w ciemno, mam nadzieję, że będzie na legimi:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Cieszę się :)
UsuńJestem zainteresowana. Będę miała na uwadze tę książkę.
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńChętnie bym przeczytała. Temat depresji nie jest mi obcy. Ciekawa jestem jak nauczyciel dotrze do tej dziewczyny i czy w ogóle mu się uda :)
OdpowiedzUsuńHmmm, powiedzmy, że przez jakiś czas mógł cieszyć się sukcesem :)
UsuńApetyt na tą książkę mam❤️♥️
OdpowiedzUsuńSuper :)
Usuń