Przejdź do głównej zawartości

Otóż Zły był zły tylko dla złych.

Leopold Tyrmand, Zły


Warszawa. Lata 50-te. Część stolicy odbudowana. Część stolicy w ruinie. I warszawiacy. Próbujący wrócić do normalnego życia. Próbujący wycisnąć z tego życia co się da. Nie zawsze uczciwie. Nie zawsze legalnie. Nie zawsze legitymując się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Warszawiacy z dziada pradziada i ci, którzy są nimi od niedawna i znaleźli się tutaj w poszukiwaniu szczęścia. Wszak w wielkim mieście jest więcej perspektyw. I nagle pojawia się Zły. Zły o nadludzkiej wręcz mocy. Zły, który pojawia się znienacka, załatwia kogo ma załatwić i znika równie szybko. I tylko te oczy. Jasne! Albo jarzące się! Albo straszne oczy z czerwoną obwódką! I jeszcze jeden charakterystyczny dla Złego symbol – pierścień z ogromnym brylantem. Początkowo Zły wzbudzał trwogę w mieszkańcach Warszawy, ale z perspektywy czasu można było wysnuć pewien ciekawy wniosek. Otóż Zły był zły tylko dla złych. To znaczy, że atakował tylko chuliganów, złodziei i rzezimieszków. Atakował w obronie słabszych i bezbronnych. Atakował w celach edukacyjnych! Tak! A więc jednak nie taki zły… Ale czy to usprawiedliwia jego czyny? Czy takie samosądy można zaakceptować? Teoretycznie od ujmowania sprawców jest milicja, a od wyznaczania kary jest sąd.

W powieści Tyrmanda pojawia się jeszcze jedna tajemnicza postać. Jest nim starszy pan w meloniku i z parasolem. To jego nieodzowne atrybuty. I dziwnym zbiegiem okoliczności często pojawia się wtedy, kiedy swoją lekcję wychowawczą przeprowadza Zły. Co ich łączy? Czy działają w porozumieniu? Czy tropią się nawzajem?

A oprócz tych niezwykłych postaci na kartach powieści występuje cały szereg jak najbardziej zwyczajnych ludzi. Ludzi mierzących się ze swoimi przyziemnymi problemami. Ludzi pracy. I tej legalnej, i tej nielegalnej. Codzienne problemy. Codzienne sprawy do załatwienia. Codzienne interesy. Kawiarnie, bary, restauracje, kina… I miłość! Miłość, którą próbują znaleźć. Miłość, od której próbują się uwolnić. Miłość, o której marzą. Miłość, w którą przestają wierzyć. Ot, życie!

Ale ta powieść ma jeszcze jednego bohatera. I nie jest nim człowiek z krwi i kości. A jest nim miasto. Warszawa! Zresztą ta powieść jest nawet Warszawie dedykowana. I pięknie jest przez Tyrmanda pokazana. Kilka razy miałam przyjemność w Warszawie po prostu być. Jakiś czas nawet w Warszawie mieszkałam. I nawet ja, nie-warszawianka, czytałam teraz o Warszawie z wielkim sentymentem. O Warszawie, której już nie ma. O Warszawie, śladów której być może można jeszcze poszukać.

„Zły” to powieść wielowątkowa i niebotycznie rozbudowana. To powieść, w której akcja toczy się dynamicznie. To powieść, która zaskakuje i … wychowuje. To powieść, która daje nadzieję, że na zmianę nigdy nie jest za późno. Serdecznie polecam!

Komentarze

  1. Lubię mądre i ciekawe wielowątkowe historie, więc to coś dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. O tej książce nie słyszałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Slyszalam, ale nie mialam jeszcze okazji przeczytac. Mam nadzieję niedlugo nadrobic.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecasz, ale ja nie skorzystam. Mam problem z powieściami osadzonymi w tych czasach. Duży problem. A poza tym teraz to raczej powinniśmy czytać lekko i na poprawę humoru ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może następna propozycja bardziej przypadnie Tobie do gustu, choć … :)

      Usuń
  5. Zachęciłaś mnie - piszesz o tym tak... z serca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przymierzam się do tej książki już od dawna, przypomniałaś mi o niej :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)