Przejdź do głównej zawartości

Zaczęły się gorączkowe wpisy na osławioną już "Listę Schindlera", tę listę życia i nadziei na ocalenie...


Thomas Keneally, Lista Schindlera



Thomas Keneally w swojej powieści „Lista Schindlera” przybliża czytelnikowi postać Oskara Schindlera i jego walkę o ratowanie krakowskich Żydów. Opowiada historię Oskara i jego pracowników nie pomijając oczywiście tła historycznego. Ale nie zawsze jest rzetelny… Pewne kwestie przemilcza, pewne jedynie sygnalizuje, a inne podkreśla. Niby oczywiste działanie, ale (i napiszę to na samym początku) czułam pewien dyskomfort czytając tę powieść. Dyskomfort spowodowany przedstawieniem Polaków w tej powieści. Tak, jakby tylko czekali na wypędzenie Żydów z Krakowa. Tak, jakby okropieństwa wojny ich nie dotyczyły. Tak, jakby oni nie znajdowali się pod niemiecką okupacją. Tak, jakby nie tracili życia ci (wraz ze swoimi rodzinami), którzy Żydom pomagali. A przecież okupowana Polska była jedynym miejscem w Europie, gdzie za pomoc Żydom groziła kara śmierci! Oczywiście nie kwestionuję bohaterstwa Schindlera. Uratował przed zagładą około 1200 ludzi! A wcześniej tym ludziom zapewniał warunki pracy wręcz komfortowe, jak na ówczesną sytuację. Ale… Ale w świat poszła znowu nieco przekłamana historia wystawiająca niezbyt chlubne świadectwo Polakom.

Oskar Schindler. To człowiek przedsiębiorczy. Lubił pieniądze. Lubił luksus. Lubił zabawę. Lubił żyć i tym życiem się cieszyć. To dusza towarzystwa. Tak, był rozrzutny. Ale pieniądze tracił nie tylko na siebie. A jak się później okazało tracił je też po to, aby ocalić życie innym.

Jeszcze przed wybuchem wojny został zwerbowany przez Abwehrę. Kandydat wręcz idealny. Łatwo nawiązujący kontakty towarzyskie. Potrafiący tak kierować rozmową, aby uzyskać potrzebne informacje lub osiągnąć konkretny cel nie zdradzając przy tym swoich prawdziwych motywacji. Wiedział, jak i z kim rozmawiać. Nie stronił od znajomości kontrowersyjnych. Wszak trzeba było działać na każdym polu. To osobowość Schindlera. Ale był też idealnym kandydatem z uwagi na swoją profesję. To przedsiębiorca, który wiele interesów załatwiał osobiście, co oczywiście wiązało się z częstymi podróżami służbowymi. Idealna przykrywka! Tak, był też spekulantem. Tak, aktywnie uczestniczył w sprzedaży czarnorynkowej. Tak, rozdawał łapówki na prawo i lewo. Ale inaczej nie byłby w stanie zadbać o swoich żydowskich pracowników. A bywało, że też i o siebie, gdy kilka razy go aresztowano.

Schindler po swoim przybyciu do Krakowa zręcznie przejął żydowską fabrykę „Rekord” na krakowskim Zabłociu. Pod rządami Schindlera to już fabryka produkująca nie tylko naczynia emaliowane, ale też produkcja zbrojeniowa. To już nie „Rekord”, a „Niemiecka Fabryka Wyrobów Emaliowanych” (DEF). I właśnie dzięki produkcji zbrojeniowej Oskar Schindler był w stanie prowadzić swoją własną politykę. Umiejętnie wykorzystywał fakt, że produkuje wyroby istotne dla wojska i czynu zbrojnego. To było ważne z kilku przyczyn. I tych finansowych, i tych niefinansowych. Dzięki temu uzyskiwał kontrakty od Inspektoratu Zbrojeniowego, co świadczyło w ogóle o zasadności istnienia tej fabryki. A zatem był w stanie obronić każde miejsce pracy w swoim zakładzie. Mało tego. Był w stanie przekonać odpowiednie władze, aby mógł na terenie fabryki założyć podobóz, w którym zostali umieszczeni jego żydowscy pracownicy. Tym samy chronił ich także i przed wszystkim zagrożeniami, jakie czyhały na nich w obozie w Płaszowie. A śmierć tam czaiła się na każdym kroku. Opętany sadystyczną manią komendant obozu w Płaszowie, Amon Goth, szczególnie wsławił się w swoim okrucieństwie.

Schindler i z taką kanalią, jakim był Amon Goth, spędzał czas na całonocnych libacjach. Nie ze względów towarzyskich, ale z zupełnie innych. Zresztą kiedyś niektórzy te niewygodne znajomości będą mu wypominać. Schindler nie dał jednak zbić się z tropu i odpowiedział, że „na tym etapie historii trudno było omawiać los Żydów z naczelnym rabinem Jerozolimy”.

Gdy koniec wojny był już przesądzony, a wraz z nim klęska Niemiec, akcje eksterminacyjne przybrały na sile. Fabryka na krakowskim Zabłociu nie miała już racji bytu. A co z jej pracownikami? Czy to już koniec? Czy wszystkie wysiłki Schindlera pójdą na marne? Otóż nie, bo Schindler wpadł na szalony pomysł, aby fabrykę wraz z jej pracownikami przenieść na bezpieczniejsze tereny. I taki teren znalazł. I znów mógł działać. Zaczęły się gorączkowe wpisy na osławioną już „Listę Schindlera”, tę listę życia i nadziei na ocalenie…

To powieść, którą warto przeczytać. To historia, którą warto znać i o której warto dyskutować. Także o powojennych losach i Schindlera, i ocalonych przez niego ludzi.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros







Komentarze

  1. Ta książka znajduje się na mojej liście tych obowiązkowych do przeczytania. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. coś mnie do niej ciagnie, a z drugiej strony to tak nie za bardzo. Rozumiem rozrzut kasy, życia jak się chce ale to takie hm.. nie bardzo w moim klimacie. Ciekawią mnie wątki np. ratowania też pracowników czy siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością to książka, która porusza wiele tematów. I warto o nich dyskutować.
      Kiedy chęć zysku ustąpiła miejsca chęci ratowania ludzkiego życia? Pokazanie całej historii, a nie tylko wyrwane z kontekstu jej fragmenty. Skąd Schindler miał tyle pieniędzy na wszystkie łapówki i zakupy jedzenia na czarnym rynku? Jaką rolę w tym wszystkim odegrała Abwehra? A jaką światowe organizacje syjonistyczne? Relacja Schindlera z ocalonymi już po wojnie.... Tematów jest mnóstwo!

      Usuń
  3. Na pewno warto znać tę książkę i warto także obejrzeć film.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że tę książkę powinien znać każdy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Aktualnie czytam #258

Graham Masterton, Susza Od wydawcy: Przerażająca wizja świata bez wody. San Bernardino w Kalifornii dotyka susza w samym środku wyjątkowo upalnego lata. Skorumpowani politycy cynicznie wykorzystują sytuację dla własnych celów i odcinają wodę najuboższym dzielnicom, w których mieszkają podopieczni Martina Makepeace’a (byłego żołnierza marines, a obecnie pracownika opieki społecznej). W mieście wybuchają zamieszki, których policja nie jest w stanie opanować. Na dodatek córka Martina jest bardzo chora, a jego syn zostaje niesłusznie aresztowany za gwałt i zabójstwo. Martin nie ma wyboru i musi uciec się do drastycznych środków, żeby ratować swoją rodzinę. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 352 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu.

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)