Przejdź do głównej zawartości

Cóż to był za wspaniały czas!

Mariusz Urbanek, Tuwim. Wylękniony bluźnierca

Gdy tylko zobaczyłam tę publikację wiedziałam, że to będzie pasjonująca lektura. Wszak książka o Julianie Tuwimie. Dostałam więcej, niż od biografii oczekiwałam. I tu duży ukłon w stronę autora, który tej biografii … nie zepsuł. Nie zabałaganił jej zbędnymi datami, opowiastkami, wspomnieniami, przypuszczeniami… Skupił się na tym, co dla samego Tuwima było najważniejsze. Na poezji. Na ludziach. 

Julian Tuwim. Któż z nas nie zna jego twórczości? Choćby namiastki? Bo całej znać nie sposób! Ba, śmiem twierdzić, że nawet najwięksi znawcy Tuwima nie znają jej całej. A to dlatego, że Tuwim tworzył często pod pseudonimem. I to niejednym pseudonimem. 

Mnie najbardziej fascynuje jego twórczość z okresu międzywojennego. Pewnie też i dlatego, że dwudziestoleciem międzywojennym jestem zachwycona. Cóż to był za wspaniały czas! Czas radości, czas zabawy, czas żartów… A Tuwim wraz z Antonim Słonimskim to duet poetycki wszechczasów! To też czas szczególnie bujnego życia kawiarnianego. „Pod Picadorem”! Ta słynna kawiarnia artystyczna, która swoją działalność rozpoczęła pod koniec listopada 1918 roku, a więc tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. To tutaj spotykali się artyści, to tutaj czytali swoje wiersze, to tutaj rzucali sobie poetyckie wyzwania, to tutaj toczyło się życie… To tutaj przy swoich stolikach przesiadywali oprócz Tuwima i Słonimskiego Iwaszkiewicz, Lechoń, Wierzyński… To tutaj pobierano opłaty za obcowanie z poezją. A czemuż by nie! Cennik był jasny i przejrzysty. Moja ulubiona pozycja z tego cennika to objaśnienie przez samego poetę, cóż ten miał na myśli. A ta usługa kosztowała aż 75 marek! 

Satyra! Wydawać by się mogło, że najpopularniejszy gatunek literacki tamtego okresu. A satyra polityczna to już szczyt szczytów. I w tej satyrze doskonale odnalazł się także Tuwim. Zresztą nie tylko w satyrze. Pisał dużo... Pisał do dzienników, pisał dla teatrów, pisał dla konkretnych aktorów. Tak, potrafił bardzo dobrze zarobić na swoich tekstach. Tak, w dwudziestoleciu międzywojennym wiódł luksusowe życie. I nic to, że niektórzy zarzucali mu niską jakość co niektórych jego utworków. Bo ta chałtura, którą zajmował się trzy dni w miesiącu dawała mu komfort poświęcenia się dla prawdziwej poezji przez pozostałe dwadzieścia siedem dni… Dla niego rachunek był prosty.

Ale wszystko co piękne, nie trwa wiecznie. Tak, wiem. Truizm. Czarne chmury nad Tuwimem zaczęły zbierać się niedługo przez wybuchem drugiej wojny światowej. W kraju czuć było napięcie. Tuwim z racji swoich żydowskich korzeni był niemiłosiernie atakowany w prasie. Doszło do tego, że tłumaczył się niemalże z każdego słowa. Ale i nie pozostawał dłużny. Wykluczenie. Tak, Tuwim był wykluczony. Polacy wytykali mu żydowskie pochodzenie, Żydzi wytykali mu asymilację z Polakami. Kim był Tuwim? Tak, urodził się w żydowskiej rodzinie, ale był Polakiem. Urodził się w Polsce, wychował się w Polsce, tworzył w języku polskim, a po wojnie… wrócił do Polski. Życie na emigracji mu nie służyło. Wiedział, że emigracja to tylko przeczekanie strasznej wojny w miarę bezpiecznie. Ale nie wszystko jest takie proste… I ten przedwojenny świat zniknął bezpowrotnie.

Po wojnie czuł się jakby zawstydzony tym, że przeżył. Tym, że ominęło go piekło getta, piekło okupowanej Warszawy, piekło obozów koncentracyjnych. Gdy tu ginęli jego rodacy, on narzekał na upał w Brazylii. Gdy tu ginęli jego rodacy, on zamartwiał się, że nie potrafi należycie wysłowić się w języku angielskim. To, że wróci do Polski było dla niego więcej, niż pewne. A gdy wrócił… 

Przeistoczył się piewcę nowej władzy, która rozpanoszyła się w powojennej Polsce. Sławił Stalina, przyklaskiwał Bierutowi. Za to oddanie komunistycznej władzy zapłacił bardzo wysoką cenę. Wielu przedwojennych przyjaciół zerwało z nim kontakt. Wielu emigrantów bezustannie go krytykowało. Ale nie wszyscy przecież wiedzieli wszystko. Może gdyby zdawali sobie sprawę ilu osobom pomógł spłacając później długi wobec władzy, nie byliby tak surowi w swoim osądzie… 

Dla mnie Tuwim na zawsze pozostanie wielkim poetą. Poetą, do którego twórczości ciągle wracamy i wracamy. I te powroty są chyba najlepszym świadectwem jego talentu. Ale Tuwim nie tylko tworzył. Był też doskonałym tłumaczem. To dzięki niemu polski czytelnik mógł zanurzyć się w rosyjskiej poezji… 

Tak, zdecydowanie polecam tę książkę.

Komentarze

  1. Nie przepadam za biografiami, ale ta mnie ciekawi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę pamiętać o tym tytule i oby wpadł mi w ręce. Lubię, gdy autor biografii wie, co robi i właśnie nie zagłębia się w mało znaczące detale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tę książkę akurat z biblioteki wypożyczyłam :)

      Usuń
  3. To prawda, że często wracamy do twórczości Tuwima. I to świadczy o jego wielkości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Tuima. Niezwykły, inteligentny człowiek. Dla mnie lektura obowiązkowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie jest to książka, po którą chcę sięnąć.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)