Przejdź do głównej zawartości

na pograniczu baśni i świata rzeczywistego

Eowyn Ivey, Dziecko śniegu



To piękna powieść. Powieść na pograniczu baśni i świata rzeczywistego.

To historia, która toczy się w latach dwudziestych XX wieku. To historia Mabel i Jack’a. Mabel i Jack są małżeństwem z wieloletnim stażem. Małżeństwem, które pomimo swojej wzajemnej miłości i licznych starań cierpi z powodu bezdzietności. Dziesięć lat temu czekali na swoje ukochane dziecko. Niestety urodziło się martwe. Śmierć tego upragnionego dziecka położyła się cieniem na ich relacje… A raczej to, że ból po stracie dziecka przeżywali osobno, a nie razem. Wtedy też zaczął się czas niedopowiedzeń, unikania otwartych rozmów i braku ukojenia po stracie. I Mabel, i Jack ze swoim bólem zostali sami…

Ale Mabel cierpiała dodatkowo obwiniając się o śmierć dziecka. I jeszcze jedna kwestia. W ich rodzinach cały czas pojawiały się małe dzieci. I wszystkie spotkania rodzinne były dla Mabel bardzo bolesne. Nie mówiąc już o tym, że musiała znosić uwagi innych na temat ich bezdzietnego małżeństwa. To wszystko jeszcze bardziej wpędzało ją w poczucie winy. Musieli coś zrobić. Musieli uciec! Musieli zacząć wszystko od nowa już bez żadnej nadziei na powiększenie ich rodziny. Wybór padł na Alaskę…

Czy tego oczekiwali? Czy to była słuszna decyzja? Porzucili wszak wygodne miejskie życie, a znaleźli się w alaskiej głuszy zdani jedynie na siebie. Praca na roli jest przecież bardzo wymagająca, a oni najmłodsi już nie są… I są sami! Nie mają nikogo do pomocy…

Pierwsza zima. Zima długa. Zima mroźna. Zima sroga. Zmartwienia dnia codziennego spędzały im sen z powiek. Czyżby i teraz mieli ponieść porażkę? Czyżby ucieczka na Alaskę była złym pomysłem? Bardzo złym pomysłem? Pierwszy śnieg! Na chwilę postanowili porzucić wszystko co złe, wszystkie swoje zmartwienia i pod wpływem chwili zaczęli rzucać się śnieżkami i … zbudowali bałwana. Bawili się przy tym świetnie. Na ułamek sekundy przypomnieli sobie, że kiedyś byli radosnymi i szczęśliwymi ludźmi. Potrafili się bawić. Potrafili się śmiać! Ich bałwanek był nie byle jaki. Jack zgrabnie nadał kształty tak, że mieli przed sobą śliczną śnieżną dziewczynkę. Mabel z kolei zadbała o dodatki. I przyozdobiła śnieżną dziewczynkę pięknym szalem. Czy może bardziej wynikało to z matczynej troski…? To było dobre zakończenie dnia.

A nazajutrz? A nazajutrz zaczęła się bajka! Śnieżna dziewczynka zniknęła. Chociaż nie… Ona ożyła! To ich dziecko! Dziecko, które narodziło się z ich bólu, z ich tęsknoty za rodzicielstwem, z ich niespełnionych do tej pory marzeń… To była najprawdziwsza magia. Jednak Jack i Mabel próbowali wyjaśnić to wszystko w jakiś racjonalny sposób. Czy ta dziewczynka istnieje naprawdę z krwi i kości? Czy jest to jedynie zjawa, w którą tak bardzo chcą wierzyć? I wtedy Mabel przypomniała sobie starą rosyjską baśń, którą w dzieciństwie czytał jej ojciec. Wszystko się zgadza! Stare, bezdzietne małżeństwo. I śnieżna dziewczynka ożywiona ich miłością. Ale zakończenie tej baśni do szczęśliwych nie należało… Czy Mabel była na to gotowa? Po długiej zimie przyszła wiosna. A wraz z wiosną zniknęła ona, ich przybrana córeczka… Córeczka, o istnieniu której wiedzieli tylko oni. Córeczka, której nikt oprócz nich nie widział. Do czasu…

„Dziecko śniegu” to przepiękna powieść nie tylko o niespełnionym rodzicielstwie. To powieść o tym, że życie często pisze nieoczekiwane scenariusze. To powieść o tym, aby trudne chwile w małżeństwie przeżywać razem, a nie osobno. To powieść o potrzebie miłości. O potrzebie ofiarowania miłości, ale też o potrzebie jej przyjmowania. To powieść o tym, że ucieczka z jednego miejsca w drugie nie pozwoli na ucieczkę od bólu, który tkwi w nas. To też powieść o tym, że małżeństwo zawsze i w każdej sytuacji powinno się wspierać. Szczególnie w konfrontacji z innymi. Ten problem autorka wyraźnie podkreśliła, gdy Esther wypytywała Mabel o tajemniczą dziewczynkę, a Jack za każdym razem milczał. Esther z całym przekonaniem mówiła wtedy o śnieżnej gorączce, na którą najprawdopodobniej zapadła Mabel…

„Dziecko śniegu” to też powieść o przyjaźni. Tej prawdziwej. Bo taka właśnie przyjaźń połączyła Mebel i Esther. Pochodziły z dwóch różnych światów. Mebel pochodziła z dobrze sytuowanej inteligenckiej rodziny. Esther to jej zupełne przeciwieństwo, ale nie można jej odmówić ani taktu, ani wrażliwości. Zresztą szczerość i bezpośredniość Esther sprawiają, że nie sposób jej nie polubić. A w kluczowych momentach była dla Mebel i Jack’a nieocenionym wybawieniem. Tak, w przypadku Esther i jej męża sprawdza się powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się biedzie!

„Dziecko śniegu” to powieść, o której mogłabym jeszcze długo pisać, ale wiecie co? Przeczytajcie ją sami. Z całym przekonaniem tej lektury nie będziecie żałować!

Komentarze

  1. Piękna recenzja. Książka też wydaje się być bardzo klimatyczna. Tytuł sobie zapisuję . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki, które są inspirowane baśniami lub są ich współczesnymi wersjami, więc całkiem możliwe, że po nią sięgnę - tym bardziej, że lubię powieści, które rozrywają się w latach 20.XX wieku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię historie o przyjaźni ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że jestem zainteresowana przeczytaniem tej książki. Mam już zapisany ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie po twojej recenzji planuję ją przeczytać.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam książki z pogranicza baśni! Taki klimat tworzy niepowtarzalny efekt.

    OdpowiedzUsuń
  8. To z pewnością bardzo piękna historia - tyle tutaj ważnych wartości.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę chyba trudna historia, ale wydaje się niesamowicie piękna.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)

Aktualnie czytam #258

Graham Masterton, Susza Od wydawcy: Przerażająca wizja świata bez wody. San Bernardino w Kalifornii dotyka susza w samym środku wyjątkowo upalnego lata. Skorumpowani politycy cynicznie wykorzystują sytuację dla własnych celów i odcinają wodę najuboższym dzielnicom, w których mieszkają podopieczni Martina Makepeace’a (byłego żołnierza marines, a obecnie pracownika opieki społecznej). W mieście wybuchają zamieszki, których policja nie jest w stanie opanować. Na dodatek córka Martina jest bardzo chora, a jego syn zostaje niesłusznie aresztowany za gwałt i zabójstwo. Martin nie ma wyboru i musi uciec się do drastycznych środków, żeby ratować swoją rodzinę. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 352 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu.