Przejdź do głównej zawartości

Książki z podróży #1


Nie ukrywam, że lubię przywozić pamiątki z podróży. Jak na książkomana przystało z podróży wszelakich najczęściej przywożę ... książki.

Dlaczego? Ano dlatego, że książki czytałam, czytam i czytać będę. Poza tym uważam, że to pamiątka doskonała. Z podróży przywożę najczęściej książki, których na próżno szukać w wielkich sieciach księgarskich. Bardzo często "znakuję" je też pamiątkowymi pieczątkami z miejsca zakupu. Taka drobna rzecz, a cieszy. A później...

A później zaczytuję się w nich bez opamiętania! W tym cyklu chciałabym wspominać o książkach, które w moim domu pojawiły się w rożnym czasie i zostały przywiezione z różnych miejsc.

I jeszcze pytanie do Was: co myślicie o takich pamiątkach?

Gabriela Pauszer-Klonowska, "Pani na Puławach". Ta książka to pamiątka po mojej wizycie w warszawskiej Królikarni.










I choć zwiedzanie najważniejszego dla Izabeli Czartoryskiej miejsca jeszcze przede mną i do Puław kiedyś dotrę. Myślę, że taka wycieczka śladami tej Matki Spartanki byłaby ciekawą lekcją historii. Na chwilę obecną zadowoliłam się jedynie powrotem do lektury.

Gabriela Pauszer-Klonowska w swojej publikacji przybliżyła postać Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej w sposób przystępny i bardzo ciekawy. Zresztą sama postać Czartoryskiej na nudną lekturę nie pozwala, bo i jej życie do nudnych nie należało.

Izabela z Flemmingów Czartoryska żyła w latach 1746-1835. Przeżyła niemal dziewięćdziesiąt lat. Tak samo długo żył jej mąż – Adam Kazimierz Czartoryski. Ich życie przypadło na czasy obfite w ważne wydarzenia historyczne dla Polski. Sejm Czteroletni, Insurekcja Kościuszkowska, powołanie do życia Księstwa Warszawskiego czy później Królestwa Kongresowego, Powstanie Listopadowe (tego ostatniego dożyła tylko Izabela). Nie zawsze były to chlubne wydarzenia, bo i wcześniej rozbiory Polski czy konfederacja targowicka…

W tym wszystkim trzeba było umiejętnie lawirować. Czasem krzyczeć głośno o swoich poglądach, a czasem przeczekać na wyklarowanie się sytuacji. Czasem trzeba było działać zgodnie z własnym sumieniem i honorem, a czasem przełknąć gorzką pigułkę porażki, aby ocalić choć to, co jeszcze zostało. W tym względzie należało i zadbać o fortunę. A majątek Czartoryskich do małych nie należał…

Gdy teraz czytam biografię Izabeli Czartoryskiej bezustannie jestem pod wrażeniem ówczesnego życia polskich dworów arystokratycznych. I te fortuny, które im towarzyszyły. Nie każdy potrafił zrobić z nich użytek. I Izabela lubiła wydawać duże pieniądze na bale i przyjęcia, na zagraniczne podróże i na zbytek, którym lubiła się otaczać. Ale też nie żałowała swojego majątku na cenne pamiątki historyczne, które zebrała w jednym miejscu, w specjalnie do tego celu wybudowanej Świątyni Sybilli w Puławach. I to z tego dzieła była chyba najbardziej dumna. Dbała o to, aby pozostawić dla potomnych jak najwięcej ważnych pamiątek. Dbała o to, aby należną czcią otaczać te eksponaty świadczące także i o wielkości Polski, szczególnie w czasach, gdy tej Polski na mapie już nie było. Tak wyrażała swój patriotyzm. Dzięki jej manii kolekcjonerskiej zachowały się do naszych czasów cenne eksponaty. Niektóre ocaliła wywożąc je z Wawelu, niektóre otrzymała od innych kolekcjonerów. Tak do Puław trafiła między innymi niezwykle bogata kolekcja Tadeusza Czackiego. Do realizacji swojego pomysłu zaangażowała i swoje dzieci, i inne wpływowe osoby. Tak, Izabela była pionierką polskiego muzealnictwa…

Ale jej głowę i serce zaprzątały nie tylko sprawy polskie. Wydała na świat dwóch synów i pięć córek. Jej mąż, Adam Kazimierz Czartoryski nie uznał jedynie najmłodszej córki. Pozostałych tak, choć stuprocentową pewność co do ojcostwa mógł mieć jedynie do najstarszej córki. Ale takie były czasy. Nikogo taka sytuacja nie gorszyła, a wręcz przeciwnie… była niemalże na porządku dziennym. Małżeństwa wśród wyższych sfer były zawieranie bynajmniej nie z miłości małżonków, a były podyktowane bądź korzyściami majątkowymi, bądź innymi. Małżeństwo to był kontrakt zawierany pomiędzy rodzinami. Oficjalne życie to jedno i toczyło się swoimi regułami, a nieoficjalne toczyło się swoim rytmem i swoimi prawami…

Izabela najpierw rzuciła się w wir romansów, a później w wir polityki. Zawsze bardzo stronnicza i rzadko kiedy godząca się na kompromisy. Zawsze gotowa ponieść ofiarę w imię spraw ważniejszych czy wyższych. Zawsze działająca z rozmachem. Zawsze z wysokimi ambicjami. Zawsze mierząca bardzo wysoko. Zawsze przeświadczona o wyższości swojej rodziny. Zawsze pragnąca odgrywać najważniejsze i prestiżowe role. Zawsze z godnością przyjmująca to, co przynosił los…

„Pani na Puławach” to pasjonująca opowieść o kobiecie, która doskonale potrafiła odnaleźć się w wielu sytuacjach. To świetna lekcja historii nie tylko o zwyczajach i obyczajach panujących wśród polskiej elity tamtych lat. To też losy Polski. Polski sprzedanej, zdradzonej i rozgrabionej. Ale to też losy Polski walczącej mimo wszystko i mającej jeden jedyny cel: odzyskać utraconą niepodległość.

Bardzo polecam tę książkę wszystkim pasjonatom historii.



Komentarze

  1. Piękny wpis Monika Olga. Dobre przypomnienie historii. A ja - właśnie wróciłem z Biblioteki - 3 nowe książki. Serdecznie pozdrawiam. Dziś przesilenie letnie, noce coraz dłuższe już będą. Zaczytanego i pogodnego tygodnia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jak gdzieś jestem też patrzę czy sprzedają jakieś książki w miejscu, które odwiedzam, chociaż jeszcze nigdy żadnej nie kupiłam. Ale za to mam całą lodówkę oklejoną magnesami, a z każdym z nich mam jakieś wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. byłam w Puławach, piękne miejsce, pełne historii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Puławy w planach od 10-ciu lat, ale jeszcze tam nie dotarłam :(

      Usuń
  4. Jaki fantastyczny pomysł z tymi książkami z podróży - i pieczątkami to sprawia, że są one w pewien sposób wyjątkowe dla posiadacza. A pani Izabela musiała być niezwykle ciekawą kobietą .

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się koncepcja książek z podróży. Super pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Również staram się z podróży przywozić książki i notesy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. w Puławach nigdy nie byłam, ale kto wie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny pomysł. Mam teraz ochotę robić tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę przyjemnej lektury przy pięknej pogodzie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fascynująca opowieść! Mi nigdy jakoś nie przyszło do głowy kupowanie książek w podróży, ale może warto zacząć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że warto. Z mojego zwyczaju nie zrezygnuję nigdy :)

      Usuń
  11. Super pomysł z tymi pieczątkami - potem można wracać do książek i wspominać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)