Przejdź do głównej zawartości

Ale tu problemy rozwiązuje się bez angażowania osób postronnych...

Tana French, Z dala od świateł


Cal Hooper. Poznajemy go w momencie, gdy postanowił do swojego życia wprowadzić rewolucyjne zmiany. Cóż innego mu pozostało? Właśnie został emerytem, choć ledwie przekroczył czterdziestkę. Właśnie rozstał się z żoną. A jego jedyna córka jest już dorosła i ma własne życie. Uciec! Uciec jak najdalej z Chicago. Wybór padł na … irlandzką prowincję. Hooper kupił dom na wsi i tym samym postanowił wrócić do swoich korzeni. A Irlandia? No cóż, zależało mu na tym, aby znaleźć się w miejscu, w którym spokojnie będzie mógł porozumiewać się w języku angielskim. Zdaje się, że na naukę nowego języka nie miał ochoty…

To miał być początek nowego życia. Życia prostego, spokojnego, samotnego. Miał remontować dom, który kupił. Miał obcować z przyrodą, której brakowało mu w Chicago. Miał polować na króliki, jak wtedy, gdy jako dziecko na polowaniach towarzyszył swojemu dziadkowi. Miał w końcu odpocząć. Z dala od zgiełku wielkiego miasta. Z dala od ludzi, z którymi nie chciał się spotykać. Ale okazało się, że z dala od świateł … nie ma spokoju. Bo ludzie wszędzie borykają się z tymi samymi problemami…

Obcy. Hooper doskonale zdawał sobie sprawę, że małe miejscowości rządzą się swoimi prawami niezależnie od narodowości. Nie ubolewał nad tym, że jest poza tą społecznością. Nie zależało mu na nawiązywaniu nowych znajomości. Jednak czasem ciężko było od niektórych się opędzić i chcąc nie chcąc musiał wysłuchiwać opinii, których słuchać nie chciał. Hooper z jednej strony spotykał się z brakiem zaufania, z drugiej zaś był adresatem niekończących się złotych rad. Tu każdy ma wyrobione zdanie o wszystkim. Tu każdy ma wyrobione zdanie o każdym… I jego zdanie jest niepodważalne.

Tak upływał dzień za dniem. Jednak pewnego dnia monotonia została przerwana. Najpierw to uczucie… Hooper doskonale je znał. Ktoś go obserwuje. Później tajemniczy gość, Trey. Z jednej strony dzieciak płoszy się jak dzikie zwierzę i nie chce odpowiadać na pytania, z drugiej jednak przyczepił się do niego jak rzep do psiego ogona. Czas miał pokazać, że wybór dziecka nie był przypadkowy. Szukał Hoopera, bo potrzebował kogoś takiego jak on. Potrzebował detektywa. W dodatku takiego, który nie jest stąd i nie będzie uprzedzony do jego rodziny. To jedyna szansa, aby odnaleźć zaginionego brata. Miejscowa policja nie kiwnęłaby palcem. Brendan na pewno nie zniknął z ich życia ot tak. Nie zostawiłby ich. Z całą pewnością stało się coś złego. Tylko co?! Hooper postanowił sprawdzić sprawę nie dlatego, żeby tęsknił za pracą, a dla świętego spokoju, żeby dzieciak się od niego odczepił. Stwierdził, że nic nie zaszkodzi, jeśli popyta w paru miejscach i przygotuje jakieś sensowne wyjaśnienie dla Trey’a. Zresztą wiele zdziałać nie może. Już nie jest policjantem, więc nie ma takich możliwości działania jak kiedyś. W dodatku jest w obcym państwie i nie do końca orientuje się na co może sobie pozwolić i gdzie są nieprzekraczalne granice. Hooper nie zdawał sobie sprawy, że z chwilą zadania pierwszego pytania o Brendan’a Reddy’iego zaczęły się jego problemy. Poważne problemy…

Początkowo błądził po omacku. Z czasem jednak wiedział więcej i więcej. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. A jednak… dał się zaskoczyć

„Z dala od świateł” to świetny thriller. Akcja może i nie pędzi jak szalona, ale nie ma mowy o nudzie. Detale. Autorka postawiła na detale. Bo to one są ważne. Bo to one potrafią naprowadzić nas na odpowiedni ślad. Bo to one potrafią nas zgubić. Ciekawym zabiegiem było umiejscowienie akcji na wsi. Tana French doskonale zobrazowała specyfikę małej i hermetycznej społeczności i błądzenie jak dziecko we mgle każdego, który dopiero się tutaj pojawił. Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? Komu można zaufać, a kogo się wystrzegać? Kiedy można wypowiedzieć swoje zdanie, a kiedy lepiej milczeć? Tu każdy ma swoje sprawy. Tu każdy ma swoje sekrety. Tu też są problemy przywleczone z wielkich miast. Ale tu problemy rozwiązuje się bez angażowania osób postronnych…

Jeśli jesteście ciekawi co stało się z Brendan'em to czym prędzej sięgnijcie po „Z dala od świateł”.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu.



Komentarze

  1. Bardzo lubią historie rozgrywające się w małych społecznościach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam podobnie jak Agnieszka - lubię, nawet bardzo - jak w małych społecznościach rozwiązuje się pewne problemy. Spodobała mi się recenzja. Sięgnę, może nie teraz. PS. Irlandzkie klimaty zawsze do mnie trafiają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to może być naprawdę emocjonująca powieść :) zapamiętam tytuł :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna i smutna prawda... od problemów nie uciekniesz. Możesz je tylko rozwiązać lub się z nimi pogodzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi świetnie. Aż dziwne, że do tej pory nie trafiłam na tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje się bardzo intrygującą i nieoczywistą książką, zapamiętam tytuł i będę rozglądała się po bibliotekach, bo jestem książki bardzo ciekawa ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię takie udane thrillery. Jestem jak najbardziej na tak.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi interesująco, lubię podobne klimaty, więc może kiedyś sięgnę po tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)