Janusz Leon Wiśniewski, Grand
Grand Hotel w Sopocie. To tutaj krzyżują się drogi bohaterów, których do życia powołał Janusz Wiśniewski. Ścieżki niektórych splotą się jedynie przelotnie, innych wręcz przeciwnie… Goście przyjeżdżają i odjeżdżają, czasem wracają, a ściany hotelu zatrzymują ich historie…
Imponujący hotel. Bohaterowie z ciekawą historią. Jednak coś poszło nie tak. Jestem (delikatnie mówiąc) rozczarowana. A liczyłam na wyśmienitą lekturę. Wiele rzeczy tu nie zagrało. Zaburzone proporcje. Trochę zabrakło mi historii samego hotelu. Ona się pojawia, ale raczej wspomniani są jedynie sławni goście. Historia dziennikarki i bezdomnego, choć ciekawa, była nieproporcjonalnie długa w stosunku do pozostałych historii. Zupełnie jakby pan Wiśniewski spostrzegł się, że czas goni i trzeba już kończyć… Nawet, jeśli to miała być historia główna spinająca historie wszystkich gości hotelowych, którzy znaleźli się w tym samym miejscu i w tym samym czasie.
No i lektor. Tę książkę poznawałam w formie audiobooka. I niestety pan Piotr Grabowski jako lektor zupełnie się nie sprawdził. Teraz już wiem, że będę unikać audiobooki z jego udziałem.
Chyba już niczego więcej o tej książce nie napiszę :)
Raczej nie planuję czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę Monika Olga przekonać się jeszcze do audiobooków. mam jeden - Nie bój się życia Katarzyny Miller. Na laptopie. Po powyższy - nie mówię tj. nie napiszę - być może sięgnę. Moja biblioteka tuż za rogiem ma audiobooki. Serdecznie pozdrawiam sobotnio - po szybkich 33 minutowych zakupach, połączonych z relaksem :-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że lektor Ci nie podszedł. Ja mam tę książkę w formie papierowej.
OdpowiedzUsuńCzasem i tak bywa...
UsuńJa wciąż nie mogę przekonać się do audiobooków :)
OdpowiedzUsuńJa też, jakoś wersja papierowa tylko mnie przekonuje :D
UsuńTeż wolę wersję papierową, ale audobooki potrafią umilić długie godziny spędzone w samochodzie :)
Usuń