Przejdź do głównej zawartości

była kobietą, która ma własne zdanie

Victoria Mas, Bal szalonych kobiet


Pierwszorzędna powieść! Choć przerażająca… Przerażające jest to, jak łatwo można zniszczyć życie drugiemu człowiekowi. A najbardziej przerażające było to, że czasem to życie niszczyli najbliżsi.

1885 rok. Paryż. Okres Wielkiego Postu. Niedługo odbędzie się bal. Bal niezwykły, bo bal wariatek. Pacjentki szpitala psychiatrycznego Salpetriere już snują swoje wizje na temat balu. Wspominają poprzednie. Wybierają stroje na ten nadchodzący. Zaproszeni goście też coraz częściej o balu rozmawiają. To swoista egzotyka dla przedstawicieli paryskiej śmietanki towarzyskiej spędzającej swój czas w luksusowych mieszkaniach. Spotkanie z wariatkami jest dla niektórych z nich tak ekscytującym przeżyciem, że obserwując wszystkich uczestników balu w szpitalnej sali czasem trudno ocenić, kto jest pacjentem, a kto gościem.

One. Podczas balu pacjentki szpitala psychiatrycznego Salpetriere traktowane są niczym osobliwe eksponaty. A gdy bal się kończy… Wraca szara rzeczywistość. Skrupulatnie opracowany plan dnia realizowany jest dzień za dniem. Pobudka, posiłek, badania lekarskie, zalecane kuracje. Wybrane z nich mają jeszcze jedne ważne zadanie – biorą udział w pokazowych lekcjach słynnego Jeana-Martina Charcota. To on, znany neurolog, wprowadzał swoje pacjentki w stan hipnozy i wywoływał ataki histerii. Cóż za widowisko!

Najbardziej przerażające jest to, że część mieszkanek szpitala Salpetriere w ogóle nie powinna się tam znaleźć. Część z nich nie miała żadnych zaburzeń psychicznych, a wręcz przeciwnie – nabyła je podczas pobytu w tym przeklętym miejscu. Tak właśnie było z nią, Eugenie. Jedynym jej przewinieniem było to, że była kobietą, która ma własne zdanie. Mało tego! Miała czelność wypowiadać swoje zdanie na głos. Jej krnąbrna i nieposłuszna natura nie mogła zwiastować niczego dobrego. Miarka się przebrała, gdy Eugenie stwierdziła, że rozmawia z duchami. Jej ojciec, chcąc nie dopuścić do skandalu, postanowił pozbyć się córki. Wszak trzeba dbać o reputację rodziny. Jak? Najprostszym sposobem okazało się zamknięcie jej w szpitalu. I tak szpital psychiatryczny Salpetriere stał się dla niej więzieniem. Przerażona, wyrwana ze swojego dotychczasowego życia, początkowo nie rozumiała, co się wokół niej dzieje. Gdy już nieco się otrząsnęła postanowiła działać. Ale sama niewiele zdziała…

Ona. Genevieve. Oddziałowa. Zdyscyplinowana. Oddana swojej pracy. Cieszy się ogromnym szacunkiem zarówno wśród personelu szpitala, jak i wśród pacjentek. To ona przyjmuje nowe pacjentki. To ona jest świadkiem rozgrywających się scen podczas oddawania chorych (lub rzekomo chorych) do szpitala. Tak, jest zafascynowana pracą, którą wykonuje doktor Jean-Martin Charcot. Nigdy nie przypuszczała, że usłyszy od niego takie słowa! To był policzek! Być może to właśnie wtedy podjęła ostateczną decyzję, że jej pomoże. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Eugenie w ogóle nie powinno być w tym miejscu!

Granice. Wszyscy doceniamy postęp medycyny we wszystkich jej dziedzinach. Wszak możemy korzystać z jej dobrodziejstw. Rzadko jednak zadajemy sobie pytanie jak ów postęp został osiągnięty? Za jaką cenę? Kto na tym ucierpiał w imię nauki? I najważniejsze pytanie: czy chciał cierpieć w imię nauki czy nikt o zdanie nie pytał. Poddawano nieszczęśników medycznym eksperymentom traktując ich przedmiotowo. Oni byli przedmiotem badań, a nie podmiotem. Gdzie jest granica, której przekraczać nie wolno? A jeśli coś poszło nie tak… Czy ktoś w ogóle przejął się losem tych podwójnie skrzywdzonych?

Salpetriere. Mury tego szpitala skrywają niejedną mroczną tajemnicę. Przeczytajcie „Bal szalonych kobiet”, a przekonacie się, że każdy zamknięty w tym miejscu (szczególnie wbrew swojej woli) prędzej czy później rozum straci!

Komentarze

  1. Wyczerpująca recenzja - i - frapująca książka. Jednak - z pewnych względów - na razie sobie odpuszczę ;-) . Serdecznie pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo intrygowała mnie ta powieść i przyznaję, że podobała mi się ostatecznie, ale liczyłam chyba na większe "wow" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Z kolei ja jestem w pełni zadowolona z lektury :)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz o tej powieści kochana. Koniecznie muszę po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę kusi, ale chyba nie aż tyle, żebym po nią już sięgnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo intrygująco brzmi opis tej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się okładka tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ją na liście do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mnie zachęciłaś do przeczytania tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam wrażenie, że do dziś chorych psychicznie traktuje się w szpitalach przedmiotowo. Chętnie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu

Andrea Levy, Wysepka Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia. A historia… niestety niezbyt chlubna . Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu . Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu. Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni . Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kob

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)