Jedenaste: znaj sąsiada swego. Warto było wybrać się do kina na ten seans. Dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam.
Reżyser, Daniel Brühl, postanowił rozprawić się z największą bolączką dotykającą ludzi niezależnie od czasów, w których przyszło im żyć: niesprawiedliwość. Rozprawia się bezlitośnie, choć jednocześnie robi to w taki sposób, że człowiek mimo nieciekawej sytuacji uśmiecha się pod nosem...
Daniel (Daniel Brühl) i Bruno (Peter Kurth). To dwa zupełnie różne i naprawdę bardzo odległe światy. Łączy ich tylko jedno... tylko jeden element... Czyżby dlatego Bruno pozwolił sobie tak bardzo ingerować w życie Daniela? Jaki przyświecał mu cel? Co chciał przez to osiągnąć? Czy to miało jakiekolwiek znaczenie dla Daniela? Czy Daniel powinien być mu wdzięczny? Wszak on woli swoją ułudę i pozory. Ma zbyt wiele do stracenia... Nie to, co ten podstarzały przegrany człowiek...
Bar. To tutaj skrzyżowały się ich drogi. To tutaj doszło do kluczowego spotkania. Bruno czekał jedynie na odpowiedni moment. Daniel nie był niczego świadomy. Stało się... Zaczęli rozmawiać i ta rozmowa od początku była Danielowi nie w smak.
Kim jest ten człowiek, który podważa jego aktorski talent? Daniel jest przecież uznanym, rozpoznawalnym i rozchwytywanym aktorem, który na brak powodzenia narzekać nie może. Mało tego! Właśnie stoi przed nim kolejna szansa i to nie byle jaka!
Kim jest ten człowiek, który tak dużo wie o jego rodzinie? Kim jest ten człowiek, który przestudiował wyciągi bankowe ich rachunku? Kim jest ten człowiek, który wie o tablecie, a raczej o tym, co na nim jest? Kim jest ten człowiek, który buszował w ich mieszkaniu podczas ich nieobecności? I jak się tam znalazł? Tak, ten człowiek wie zdecydowanie za dużo, ale... dla Daniela nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ absolutnie nie interesuje go zdanie takich ludzi jak Bruno. A jednak...
Bar. To miejsce kluczowej akcji. To tu rozgrywa się to, co najważniejsze. Jest kameralnie, jest swojsko, jest wręcz przytulnie. Daniel czuje się tu bardzo swobodnie, choć nawet nie zna poprawnego imienia właścicielki (Rike Eckermann). Swoją drogą rewelacyjna postać drugoplanowa :) Nie zna firmowego popisowego dania. Nie wie nic. Dlaczego? Bo nie zwraca uwagi na to, co znajduje się wokół niego, ani na tych, którzy znajdują się wokół niego. Liczy się tylko on sam! Tak, Bruno okazał się jego sąsiadem. Sąsiadem, którego Daniel nigdy nie dostrzegał. A szkoda...
Reżyser doskonale pokazał jak pozory potrafią mylić. Jak czasem wolimy oszukiwać samych siebie, aby nie burzyć tak misternie zbudowanego przez siebie naszego świata. Jak pogoń za karierą i bogactwem przesłania to, co najważniejsze. Jak frustracja wynikająca z dziejowych wręcz niesprawiedliwości znajduje ujście w chorym i maniakalnym zainteresowaniu drugim człowiekiem.
Jaką motywację do działania miał Bruno? Początkowo myślałam, że to był ten element łączący go z Danielem. Myliłam się...
Muszę poznać.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPoszukam tego tytułu :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńdawno niczego dobrego nie oglądałem , pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńTo teraz masz okazję :)
UsuńChętnie zobaczę.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDaniel Brühl to świetny aktor, chętnie kiedyś sprawdzę jak sobie radzi też jako reżyser. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie poradził sobie kapitalnie :)
UsuńOoo, nie słyszałam o tym tytule.
OdpowiedzUsuńWażny film ❤
OdpowiedzUsuńTak.
UsuńWow, jestem bardzo mocno zainteresowana tym filmem.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam :)
UsuńLubię Daniela Brühla jako aktora, a nie wiedziałam, że też jest reżyserem. Nie słyszałam też o tym filmie, ale po Twojej opinii widzę, że mógłby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam! :)
UsuńDo kina bym się chyba na ten film nie wybrała, ale jeśli będę miała okazję go obejrzeć w TV lub serwisie streamingowym z ciekawością zasiądę do seansu ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie warto zapamiętać ten tytuł :)
UsuńBardzo lubię filmy z Danielem Bruhlem :)
OdpowiedzUsuń