Przejdź do głównej zawartości

To było i jego przekleństwo, i zarazem błogosławieństwo.

Colson Whitehead, Rytm Harlemu


To nie tylko kryminalna historia. To coś więcej….

Ray Carney. Czarnoskóry mężczyzna mieszkający w nowojorskim Harlemie. Matki już nie pamiętał. Ojciec to przestępca, którego też już nie ma wśród żywych. Została ciocia Millie i kuzyn Freddie. Są też ci najważniejsi – żona i dzieci. Zrobi dla nich wszystko!

Ray Carney. Biorąc pod uwagę jego historię osiągnął dużo. Zdobył wykształcenie. Prowadził własny interes – legalny! Ma wspaniałą żonę, wspaniałe dzieci. Ale… Jego teściowie nie zamierzają tego przed nim ukrywać i na każdym kroku przypominają mu, że przez niego ich córka żyje nie na takim poziomie, na jakim powinna. Oni należą do bogatej harlemskiej elity, on nie. I nigdy nie będzie! Absolutnie nie ma możliwości na taki awans. Kim on jest? Sprzedawcą dywanów! Gdzie on mieszka? W dusznej klitce, która cała trzęsie się, gdy metro jedzie! Nigdy! Nigdy nie będzie jednym z nich!

Harlem. Nowojorska dzielnica zamieszkana w przeważającej części przez Afroamerykanów. Bardzo zróżnicowana dzielnica. Są okazałe kamienice i rezydencje czarnoskórej elity. Są też slumsy czarnoskórej biedoty. Są drogie restauracje. Są tanie bistra. Są też spelunki będące punktami kontaktowymi dla szemranych interesów. Ray w życiu by nie przypuszczał, że i jego sklep meblowy będzie takim punktem kontaktowym. Od przeszłości jednak ciężko się odciąć. Jest przecież synem Dużego Mike’a. To było i jego przekleństwo, i zarazem błogosławieństwo.

Ray płynnie balansował między dwoma światami: legalnym i nielegalnym. Był w miarę bezpieczny, bo nie wychylał się, znał swoje miejsce w szeregu, nie był zainteresowany wielkimi interesami. Był przestępcą w skali mikro, a nie makro – chyba tak możemy go określić. Dochody z lewych interesów pozwoliły mu podnieść poziom życia jego rodziny. Legalny sklep był jednak jego fundamentem i … doskonałą przykrywką.

I tak toczył się dzień za dniem. Codzienna praca. Rozmowy z klientami. Zarządzanie personelem (zatrudniał aż dwóch pracowników). Rodzinne kolacje. Koperty. Koperty. Koperty. Należne haracze trzeba było płacić, a zgłaszali się po nie nie tylko pospolici przestępcy. Nieustanny obieg kopert. Nieważne, czy to były luksusowe biurowce czy podrzędne interesy. Obieg kopert w tym mieście musiał trwać.

Zamieszki społeczne. Whitehead doskonale oddał tę napiętą atmosferę, jaka rozpanoszyła się na nowojorskich ulicach w 1964 roku. To był upalny lipiec. To był gorący lipiec nie tylko dosłownie, ale i w przenośni. Harlem krzyczał. Harlem wrzeszczał. Harlem domagał się sprawiedliwości. A źródłem zamieszek było zastrzelenie czarnoskórego nastolatka przez białego policjanta będącego już po służbie. Fala protestów przetoczyła się przez harlemskie dzielnice. To była niszczycielska fala protestów. Nie pierwsza zresztą, jaką w swoim życiu doświadczył Ray. Po tygodniu wszystko zaczęło wracać do normy…

Zemsta. Tak, Ray był mściwy. To jedna z cech, którą odziedziczył po ojcu. Ale na jego zemstę trzeba było sobie naprawdę zapracować. Ray potrafił znieść wiele, ale upokorzenie miało swoje granice

„Rytm Harlemu” to pasjonująca wielopłaszczyznowa powieść. Trochę kryminalna, trochę społeczna, trochę obyczajowa. To powieść z przesłaniem. To powieść, którą warto poznać.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu.

Komentarze

  1. Jeśli z przesłaniem, to biorę w ciemno :-) . Pozdrawiam, Jardian z Imperium Lektur. Blogger nie chce mnie na co niektórych blogach zalogować. Jutro u mnie recenzja biografii Elżbiety II. Pozdrawiam Monika Olga :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, le bardzo mnie zainteresowała, więc świetnie, że o niej nam opowiedziałaś kochana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem niezmiernie ciekawa tej powieści. Czuję, że to będzie mocna proza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że mogłaby mi się spodobać 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam wcześniej o tej książce, bardzo ciekawie o niej napisałaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa, czy spodobałaby mi się ta książka. Nie zawsze lubię połączenie kryminału z obyczajówką :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie są to do końca moje klimaty, ale nie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga

Aktualnie czytam #246

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian Od wydawcy: Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, należą do „straconego pokolenia”: pokolenia, którego młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej. Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal prosto ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą. Wydawnictwo REBIS Rok wydania: 2021 Liczba stron: 192 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.