pozostawia nas z refleksją, że właśnie tak skończyło się życie najsłynniejszego polskiego himalaisty
Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski, Kukuczka.
Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście
Jerzy Kukuczka to bez wątpienia
legenda. Jego osiągnięcia na stałe zapisały się na kartach historii nie tylko
polskiego, ale także światowego himalaizmu. A osiągnął nie byle co. Zdobył
Koronę Himalajów i Karakorum, czyli czternaście głównych szczytów o wysokości
przekraczającej osiem tysięcy metrów. W rankingu zdobywców uplasował się na
drugim miejscu w świecie! Wyprzedził go włoski himalaista, Reinhold Messner. Messner
dokonał tego wyczynu na przestrzeni szesnastu lat, Kukuczka w osiem. Wydawać by
się mogło, że nowe tempo, które narzucił Kukuczka i nowe trasy, które wytyczył
stawiały go na pierwszym miejscu ex aequo z Messnerem. Mimo wszystko był drugi
… Jakie znaczenie miało to dla Kukuczki? Czy cieszył się swoimi sukcesami czy
też czuł gorycz przegranej? Na te i inne pytania możemy znaleźć odpowiedź w
świetnej biografii napisanej przez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego.
Głównym bohaterem oczywiście pozostaje
Kukuczka, ale dzięki tej książce możemy dowiedzieć się jak były organizowane
polskie ekspedycje na ośmiotysięczniki, możemy przybliżyć sobie historie innych
wielkich polskich himalaistów, którzy brali udział w ekspedycjach wraz z
Jurkiem Kukuczką. Możemy w końcu uzmysłowić sobie, z jakimi problemami stykali
się polscy himalaiści zabiegający o to, aby uzyskać pozwolenie na wyjazd z
kraju. Ile kosztów pochłaniało zorganizowanie takiej wyprawy. Borykali się z
takimi trudnościami jak brak dewiz. Nie mówiąc już o pustych sklepowych półkach!
A tu trzeba żywność na ekspedycję zorganizować! Niewyobrażalne dla obecnego
pokolenia Polaków... Nie dysponowali super nowoczesnym sprzętem. A jednak
ciągnęło ich w góry. Zakładali obozy. Atakowali szczyty. Wyznaczali nowe trasy.
Zdarzało się, że rezygnowali z butli z tlenem. Zapoczątkowali zdobywanie
szczytów w warunkach zimowych … to było coś nowego i tą nowość wnieśli do
historii światowego himalaizmu właśnie Polacy. Ryzykowali. I z książki wyłania
się właśnie taki obraz Kukuczki – ryzykanta. Tak był nastawiony na osiągnięcie
założonego przez siebie celu, ze trudno było go od tego odwieźć. Między innymi
to spowodowało rozpad zespołu Kukuczka – Kurtyka, który tyle wspólnie
osiągnął.
Gdyby było dwóch Jurków, pewnie z powodu brawury szybko by
się zabili. A przy dwóch Wojtkach, z ostrożności niczego wielkiego by nie
osiągnęli. Dopełniali się idealnie. To są słowa Krzysztofa Wieleckiego.
Myślę, że świetnie podsumowują współpracę tak różnych osobowości jakimi byli
Jerzy Kukuczka i Wojciech Kurtyka.
Po przeczytaniu książki w mojej głowie
utwierdziło się pozytywne wyobrażenie Jerzego Kukuczki. Skromny, z poczuciem
humoru, zdeterminowany … Nie brakuje i krytycznych słów pod jego adresem.
Środowisko było podzielone i część wspinaczy zarzucała Kukuczce niepotrzebne
ryzykanctwo, egoizm, zaniedbania i zdobywanie szczytów bez względu na
okoliczności. Oskarżano go o niejedną śmierć uczestników jego wypraw, a
przecież w góry każdy jechał dobrowolnie i musiał liczyć się z tym, ze może z
nich nie wrócić…
Książka rozczarowała mnie tylko w jednym
kontekście. Jak dla mnie za mało było informacji czy zdjęć z życia rodzinnego.
Celina Kukuczka zabiera głos w jednym rozdziale i jest on dla mnie stanowczo za
krótki. Ale może właśnie takie proporcje w życiu zastosował sam Jerzy Kukuczka.
Ogromnym plusem tej książki oprócz oczywiście treści są zdjęcia (liczne z
wypraw i garstka prywatnych).
Niektórzy, mówiąc o minusach tej książki
podają, że brak w niej zakończenia. Moim zdaniem zakończenie bez zakończenia
jest świetnym pomysłem, bo pozostawia
nas z refleksją, że właśnie tak skończyło się życie najsłynniejszego polskiego
himalaisty. Nagle i z mnóstwem pytań bez odpowiedzi.
Wczoraj opisywałam moje wrażenia po przeczytaniu tej biografii, za kilka dni się ukażą, ale już teraz powiem, że była to bardzo inspirująca przygoda czytelnicza. Nie wiem o co chodzi z tym niby brakiem zakończenia, bo w moim odczuciu jak najbardziej ono było, biorąc pod uwagę jak rozpoczyna się ta opowieść, klamra się dobrze spina.
OdpowiedzUsuńO! Ciekawa jestem Twoich wrażeń po przeczytaniu tej książki! Jak dla mnie była świetna! A z tym zakończeniem ... też trochę się zdziwiłam, że jest tak dużo opinii, że zakończenia właściwie nie ma. Cóż ... każdy ma prawo do własnego zdania :)
Usuń