Władimir K. Arsenjew, W
Ussuryjskim Kraju
Barwnie opisana relacja z ekspedycji po
Ussyryjskim Kraju, której z ramienia Cesarskiego Towarzystwa Geograficznego podjął
się Władimir Arsenjew. Pierwsza wyprawa wyruszyła 115 lat temu! W Ussuryjskim
Kraju to książka wyjątkowa z kilku względów.
Sam głównodowodzący – kapitan – jest
ciekawą postacią. Tym bardziej, że kilka lat spędził na służbie wojskowej w
kraju nadwiślańskim, a dokładniej w Łomży. Już wtedy odzywał się w nim duch
eksploratora. Z uwagi na miejsce swojego stacjonowania organizował sobie
wędrówki nad Biebrzą i Narwią. Ale marzyła mu się wyprawa na wielką skalę w
odległe tereny olbrzymiego Imperium Rosyjskiego. Okazała nadarzyła się wtedy, gdy
w 1900 roku Arsenjew uzyskał przeniesienie do Władywostoku. Stąd już tylko krok
do Ussuryjskiego Kraju.
Podczas swojej pierwszej eskapady
poznał równie wyjątkowego człowieka – Dersu Uzałę. To człowiek tajgi pochodzący
z plemienia Nanajów (Goldów). Kapitan wręcz od pierwszego ich spotkania był pod
wrażeniem tego człowieka i nie ukrywał swojej radości z tego, że Dersu będzie
ich przewodnikiem dopóty, dopóki ich drogi będą biegły wspólnym torem. W
trudnych sytuacjach nie raz będzie przywoływał w pamięci Golda z przekonaniem,
że gdyby Dersu byłby przy nim powiedziałby, co należy robić. Nie raz ratował
ich przecież z opresji, nie raz przewidywał niebezpieczeństwo i nie raz wykazał
się wielką mądrością. Mądrością charakterystyczną dla ludzi, spędzających całe
swoje życie blisko przyrody i utrzymujących się z niej. Gdy trzeba było to
właśnie Dersu wydawał komendy, co trzeba robić. Nie ukrywam, że zaczytując się
w relacji z podróży Arsenjewa najciekawsze są te fragmenty, w których
uczestniczy Dersu.
Animizm
Dersu dostarczał Arsenjewowi licznych, ciekawych obserwacji. Trafne było
spostrzeżenie kapitana o tym, że Dersu cały świat traktował z ogromnym
szacunkiem, bo według jego postawy wszędzie otaczali go ludzie. Nie niszczył niepotrzebnie przyrody. Nie zabijał bezmyślnie
zwierząt tylko po to, aby zabić. Gdy czuł, ze wtargnął na terytorium choćby
zwierzęcia, wykrzykiwał do niego, że już odchodzi. Kierował się zasadą, że tajga
to przecież ogromne terytorium, na którym każdy znajdzie miejsce dla siebie.
Z
kolei Arsenjew przerażony był stopniem eksploatacji i skalą zniszczenia, której
dokonywali przyjezdni. Już wtedy zwracał uwagę, że przy takim zachowaniu ten
kraj niedługo będzie nie do poznania. Aż boję się pomyśleć, iluż zniszczeń
przez te wszystkie lata dokonali ludzie, nie dbający ani odrobinę o przyrodę.
Książka to opisy nie tylko przepięknej
przyrody czy spotykanych po drodze ludzi, ale także szalenie interesująca
relacja, jak wyglądała sama ekspedycja i wszystko, co się na nią składało: skład
ekipy, jej wyposażenie, obozowiska, obowiązki, badania.
Pomijając wartościową treść chciałabym również
zwrócić uwagę na wydanie tej książki. Dobry jakościowo papier, liczne zdjęcia
zarówno te historyczne z wypraw Arsenjewa, jak i te przedstawiające ussuryjską
przyrodę, brak literówek sprawiają, że książkę czyta się przyjemniej.
Łomża to moje rodzinne okolice :D
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco :)
Czyli pierwsze tereny eksploracyjne Arsenjewa niedaleko :)
UsuńTo jedna z najlepszych książek jakie czytałam :)
Chyba lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPolecam jak najbardziej! Mądra i ciekawie napisana książka :)
UsuńTytuł już zapisałam, będę rozglądać się w bibliotece za nią, szykuje się przyjemne i interesujące zaczytanie. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
O tak! Książka jest rewelacyjna i naprawdę przyjemnie można się w niej zaczytać :)
Usuń