Przejdź do głównej zawartości

Aktualnie czytam #166

Tomasz Organek, Teoria opanowywania trwogi


Od wydawcy:

Borys ma 39 lat i od dawna tkwi w poczuciu bezsensu i stagnacji. Właśnie został zwolniony z pracy, która nie sprawiała mu żadnej przyjemności. Wszystko zmienia się, gdy trafia na swoją dawną miłość – Anetę, zwaną nie bez kozery Nietą. Wyprawa na pogrzeb jej ojca przeistacza się w kryminalną, pełną napięcia intrygę, rozgrywającą się gdzieś na peryferiach cywilizacji.

Teoria opanowywania trwogi to przepełniona odwołaniami do literatury, filmu, muzyki i popkultury opowieść o poszukiwaniu siebie, rezygnacji, zagubieniu w kapitalistycznej rzeczywistości, więzach rodzinnych, ich rozpadzie i niemożności ich rekonstrukcji. Powieść co rusz zaskakuje czytelnika kolejnymi, nierzadko groteskowymi zwrotami akcji, budzi niepokój i wprowadza w stan ciągłego poczucia zagrożenia, z którego nie uwalnia aż do ostatniej strony.

Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 346

Komentarze

  1. Mój narzeczony właśnie przymierza się do czytania tej książki, więc na pewno z przyjemnością i ciekawością przeczyta Twoją recenzję. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm mam tyle samo lat, może powinnam przeczytać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to może być interesujące. Ciekawa jestem jak odbierzesz głównych bohaterów :)

      Usuń
  3. Myślałam nad tym, by po nią sięgnąć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat zawiedziona nie jestem, choć głównych bohaterów nie polubiłam. Taki paradoks :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Jestem zainteresowana tym tytułem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka już czeka na mojej półce, ale jeszcze jej nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa fabuła. Muszę przeczytać. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich. Zapraszam do mojej strony www.krystynaczarnecka.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem jak Ty odbierzesz tę książkę :)

      Usuń
  7. Czekam na recenzję, bo po początkowym entuzjazmie natknęłam się na kilka niepochlebnych opinii i nie wiem co myślec teraz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ciężko jednoznacznie wypowiedzieć się o tej książce :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga