Dziś będzie o filmie, który można było obejrzeć w ramach zeszłorocznego festiwalu Docs Against Gravity. A zatem film dokumentalny polsko-niemiecko-szwajcarski w reżyserii Elizy Kubarskiej.
„Ściana cieni”, bo o tym filmie mowa, to gratka dla fanów filmów o tematyce górskiej. Ale to nie tylko dokument o wyprawie wysokogórskiej, to film też (a może przede wszystkim) o tych, którzy podczas takich wypraw pozostają w cieniu, a bez których tychże ekspedycji nie sposób przeprowadzić. Bo to oni, Szerpowie, odpowiadają za to, aby przygotować obóz. Obóz, w którym himalaiści mają całe zaplecze gospodarczo-logistyczne. I tak bardzo uderza kontrast między himalaistami a Szerpami…
Film rozpoczyna się bardzo spokojnie. Obserwujemy proste i zwykłe życie pewnej rodziny, żyjącej wysoko w górach. Ich osada znajduje się u podnóża świętej góry Szerpów, którą jest Kumbhakarna (Jannu). To siedmiotysięcznik (7710 m n.p.m.), z którym związana jest pewna legenda, a legendę tę poznajemy w trakcie całego filmu. Ta legenda odkrywana jest przed nami kawałek po kawałku. I w trakcie jej stopniowego odkrywania pojawiła się refleksja. Gorzka refleksja… To święta góra Szerpów. Góra, której nie należy znieważać swoją zuchwałością i bezceremonialnością. Przecież to nie człowiek tu rządzi, a ona – góra. I trzeba być wobec niej pokornym. A gdy zostają przekroczone granice między sacrum i profanum….
Dylemat. Z jednej strony rodzina Szerpów, z drugiej strony europejscy himalaiści. Z jednej strony święta góra, z drugiej strony możliwość zarobienia niemałych pieniędzy. Pieniędzy, które akurat są potrzebne na studia dla dorastającego syna. W przeciwnym razie nie pozostanie mu nic innego, jak kontynuować los swojego ojca i być Szerpem, na co nie zgadza się matka. Ale ta sama matka, w imię przyszłości dziecka, postanawia razem z nimi wziąć udział w tej ekspedycji. Wszak zarobek będzie większy, jeśli cała rodzina będzie zaangażowana. Jest jeszcze bezduszna agencja…
I jest chęć zdobycia tej góry przez trzech himalaistów. Polak (Marcin Tomaszewski) i Rosjanie (Sergiej Nilow i Dmitrij Gołowczenka) podejmują tę próbę. Tak, ich celem jest zdobycie Kumbhakarny. Czy uda im się osiągnąć zaplanowany cel? Jak potoczą się losy wyprawy? Czy Nada i jego rodzina także osiągną swój cel?
„Ściana cieni” to film zdecydowanie warty uwagi. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie mówiąc już o zapierających dech w piersiach zdjęciach.
Na zakończenie chciałabym jeszcze raz zwrócić uwagę na tych, którzy pozostają w cieniu wielkich sukcesów. Jednym z bohaterów tego filmu jest Nada. Szerp utrzymujący rodzinę z udziału w wyprawach wysokogórskich. To człowiek, który może pochwalić się niemałymi osiągnięciami. Dziewięć razy był na Evereście. Dwa razy był na Kanczendzondze. Uczestniczył jeszcze w kilku innych ekstremalnych i ryzykownych ekspedycjach. A jego osobisty ekwipunek był znacznie skromniejszy, niż zagranicznych himalaistów... A gdy padło już słowo ryzyko. Ryzyko - gotowi na nie byli co niektórzy zagraniczni himalaiści. Ryzyko - nie wszyscy Szerpowie chcieli je ponosić. Wszak mieli do wyżywienia rodziny...
Dawno nic nie oglądałem na "wielkim ekranie". Teraz pandemia. niemniej recenzja filmu wciąga, czasem lepiej oderwać się od książek. Dziś pełnia Księżyca :)
OdpowiedzUsuńAkurat zdążyłam skorzystać z otwartych w marcu kin...
UsuńChętnie zobaczyłabym ten film.
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńNie czuję, aby tematyka tego filmu była dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńW sumie nawet ciekawe. Chociaż filmy ostatnio oglądam bardzo sporadycznie
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawy film. Z uwagi na pandemię niestety i w zeszłym roku obejrzałam mało filmów, i ten rok wcale nie zapowiada się lepiej...
UsuńNie słyszałam o tym filmie. Dobrze, że takowe powstają.
OdpowiedzUsuńTak!
UsuńNie wiedziałam o istnieniu tego filmu, a idealnie wpisuje się w moje zainteresiwania.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Był pokazywany na zeszłorocznym festiwalu Docs Against Gravity, a po tym wszedł do repertuaru kin studyjnych.
UsuńJakoś rzadko sięgam po cokolwiek związanego z górami, a ten film miałabym nawet ochotę obejrzeć...nawet tak w ramach wychodzenia ze swojej kulturowej strefy komfortu.
OdpowiedzUsuńWarto :)
UsuńOj chętnie bym zobaczła...
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńBardzo klimatycznie :)
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńAkurat jestem w podobnych klimatach. Czytam właśnie m.in. „Bistari. Tryptyk himalajski”.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki. Będę do Ciebie zaglądać :)
Usuń