Przejdź do głównej zawartości

Aktualnie czytam #152

Agnieszka Osiecka, Biała bluzka
Od wydawcy:

Agnieszka Osiecka należy do tego pokolenia autorów, które startowało na fali Października, a ściślej w aurze kabaretów i scenek studenckich. Gdański „Bim-Bom”, krakowska „Piwnica Pod Baranami”, a przede wszystkim warszawski „STS” to miejsca, gdzie już w połowie lat pięćdziesiątych można było usłyszeć jej teksty. We wspomnieniowych „Szpetnych czterdziestoletnich” i w na pół autobiograficznej powieści „Zabiłam ptaka w locie” autorka wskazuje na inny rodowód literacki biorący się z tradycji rodzinnej. Jej ojciec, Wiktor Osiecki, lwowski muzyk, narzucił córce spojrzenie obieżyświata, outsidera.

„Biała bluzka” niewiele zawdzięcza obu tym rodowodom. Opowiada o dziewczynie, której młodość przypada na początek lat osiemdziesiątych. Czy Elżbieta, bohaterka „Białej bluzki”, jest normalna? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, trudno dziś bowiem wytyczyć granice normalności. Na pewno jest „uszkodzona” przez dwie straszliwe plagi naszych czasów: zbyt obojętną matkę i zbyt natarczywą historię. Nie wyposażona w mechanizmy obronne, zbyt mało czujna, nie dość kochana, jest za słaba na świat, ale chwilami stawia temu światu wściekły opór. Sama nie wie, czy na wodach życia jest paprochem, czy „sterem, żeglarzem, okrętem”. Niepojęty szum świata łagodzi lub zaostrza jej wierny przyjaciel i wróg: alkohol. Bohaterka „Białej bluzki” jest jeszcze pamiętnikarką; próbuje jak umie, z wisielczym humorem, opisać Warszawę lat 1981-83… Być może ten właśnie walor książki spowodował, że w roku 1986 na jej kanwie Krystyna Janda stworzyła spektakl: „Biała bluzka”. Reżyserowała Magda Umer, muzycznie opracował Janusz Bogucki.

Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 1988
Liczba stron: 126

Zainteresowanych dziennikami Agnieszki Osieckiej odsyłam TUTUTU

Komentarze

  1. Naprawdę z ciekawością czekam na Twoją recenzję tego tytułu. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja jeszcze dziś. Swoją drogą żałuję, że nie miałam okazji obejrzeć p. Jandy w spektaklu. Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zmiana adresu blogowego

Zapraszam na  https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/ Blog o książkach, o filmach, o podróżach, o modzie... Choć nie tylko. Mam nadzieję, że mimo tej zmiany zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć podczas naszej blogowej przygody tak samo, jak do tej pory :)

Aktualnie czytam #259

Tana French, Z dala od świateł Od wydawcy: Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020. Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem. Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy. Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub b

Poezja #7

Dziś ponownie Rafał Wojaczek i dwa wiersze: Na jednym rymie (poświęcony Jadwidze Z.) i Była wiosna, było lato . Na jednym rymie Ile kwia­tów tyle świa­tów na tym świe­cie jed­nym Ile oczu tyle świa­tła na tym świe­cie ciem­nym Ile dzwo­nów tyle gło­su na tym świe­cie nie­mym Ile trwo­gi tyle wia­ry na świe­cie nie­wier­nym Ile wier­szy tyle praw­dy na świe­cie nie­pew­nym Ile męki tyle chwa­ły na świe­cie do­cze­snym Ile klę­ski tyle pę­tli na świe­cie śmier­tel­nym Ile śmier­ci tyle szczę­ścia na tym świe­cie nędz­nym Była wiosna, było lato Była wiosna, było lato, i jesień, i zima  Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei  Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej  Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa  Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar  Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga